sobota, 26 marca 2016

Początek Rozdział 2

  Niemożliwe

...7 lat później...

 Był rześki wiosenny poranek. Obudził mnie lekki szum morza dochodzący za okna. Szybko wstałam i spojrzałam przez okno. Słonce dopiero wstawało,a wesołe i radosne kolory wschodu słońca rozpościerały się na horyzoncie, a plaża jeszcze świeciła pustkami. Spojrzałam na godzinę, powinnam się już zbierać. Postanowiłam więc się ubrać w czarne jeansy i w żółtą bluzkę w małe kolorowe kwiatki. Na to narzuciłam czarny sweter i czarne buty z różowymi paskami. Potem uczesałam się w dwa kucyki jak kiedyś w dzieciństwie. Niestety nic nie pamiętam z dzieciństwa. Tak jakby w wieku 9 lat straciłam pamięć i niestety rodziców w wypadku samochodowym. Tak mi przynajmniej mówiono. Pamiętam tylko jak ktoś zawoził mnie do szpitala gdzie spędziłam 3 miesiące. I jak moja ciocia Nin przygarnęła mnie pod swoje skrzydła i zmieniła mi imię na Mary. Ale mniejsza o to.

-Mary idziesz?- Krzyknęła Nin

-Idę!-Zawołałam i szybko zarzuciłam torbę na ramię i zbiegłam na dół.-Czy Dawid już jest?

-Nie jeszcze nie ale na pewno zaraz będzie-to mówiąc uśmiechnęła się do mnie podając mi stos naleśników na talerzu polanych sosem klonowym.

 -Nie jestem aż tak głodna ale Dawid na pewno będzie chciał-To mówiąc szybko zjadłam 3 naleśniki, a resztę wrzuciłam do pudełka na śniadanie i wyszłam z domu, Gdy zakluczyłam drzwi akurat podszedł Dawid.

 Jest to kolega z mojej klasy i tylko on wie ze szkoły że straciłam pamięć. Ma on niebieskie oczy i brązowe włosy. Podszedł do mnie i przybił mi piątkę, a na twarzy malował mu się szeroki uśmiech.

-Chcesz naleśnik, bo ja ich nie zjem-Powiedziałam po czym poczochrałam go po głowie.

-No pewnie że tak.-To mówiąc odszedł bym już nie mogła psuć mu fryzury-Nareszcie, wiesz co jeszcze tylko tydzień do twoich urodzin.

-Ta oczywiście-Natychmiast posmutniałam na myśl o tym, zawsze chciałam żeby rodzice tu byli ze mną, a ja ich nawet nie pamiętam.

 Poprzestając na tym szybko poszliśmy do szkoły i jak zwykle tylko ja miałam zadanie domowe. Tydzień minął tak szybko że nawet się nie zorientowałam. Przyszedł czas moich urodzin. Było około 1 w nocy, a ja nie mogłam spać. Nie wiem czemu zaczęła mnie boleć głowa więc poszłam po tabletkę ale i ona nie pomogła. Wróciłam więc szybko do łóżka i próbowałam chociaż się zdrzemnąć. Obracałam się z boku na bok aż w końcu około 3 zasnęłam.
______________________________________________________________________________
 Biegłam ile sił w nogach. Biegłam przez las, a ponieważ było jasno widziałam całą drogę. Biegłam już długo i już rozpoznawałam drogę. Przez myśl nadal mi przechodziło to co się stało. Nie mogłam, nie potrafiłam zrobić tego co Sabi chciała. Nie mogłam! Nagle potknęłam się chyba o korzeń i upadłam.
______________________________________________________________________________

 Nagle się obudziłam. Nie mogłam zrozumieć, o co w tym śnie chodziło? Nie wiedziałam po co biegłam, gdzie biegłam i kto to jest Sabi? Może to jest coś z przeszłości, przed tym jak straciłam pamięć. Rozmyślając o tym, tak spędziłam resztę nocy aż do poranku. Dzień wcale nie był lepszy. Narzuciłam na siebie niebieską sukienkę i bez słowa wyszłam. Wiem że na pewno cioci smutno się zrobiło ale zostawiłam jej karteczkę. Dzisiaj nawet na Dawida nie czekałam, dzisiaj po prostu  byłam rozkojarzona. Najgorsze jest to że dzisiaj jest impreza u mnie w domu i jako jubilatka muszę tam być. Najchętniej zamknęłabym się w pokoju i została tam do końca dnia ale to nie mogę zrobić.
 Nadszedł wieczór, goście już przybywali. Postanowiłam się ubrać w czerwoną sukienkę na ramiączka na to narzuciłam czarny sweterek, a na nogi założyłam czarne baletki. Największy kłopot miałam z włosami więc postanowiłam je uwiązać w dwa kucyki jak zawsze. Potem postanowiłam zejść na dół i zobaczyć jak się goście bawią na plaży przed naszym domem. Kawałek plaży, na którym była impreza, była ona ozdobiona kwiatami do o koła, widziałam dużymi ilościami jedzenia. W tłumie bawiących się gości dostrzegłam Dawida. Bez wahania podeszłam do niego.

-Wszystkiego najlepszego Mary!-Wykrzyknął gdy ja ledwo do niego podeszłam

-Ta, super dzięki.-Wiem taka reakcja  nie była miła ale nie chciałam imprezy. Dawid od razu zrozumiał o co mi chodzi i kazał mi iść za sobą. Szliśmy kilka minut. Czułam jak wiatr wiejący z nad strony morza był praktycznie nie słyszalny przez głośną muzykę dobiegającą z imprezy. Po paru minutach dotarliśmy na skraj plaży. Dawid szybko ściągnął z siebie spodnie, bluzkę i bez wahania wskoczył do zimnej wody.

-Mary chodź

-Nie dzięki

-No chodź, bo siłą cię wrzucę do tej wody

-No dobra-Z niechęcią skierowałam się w stronę morza.

 Wtedy stało się coś dziwnego. Gdy tylko ledwo zamoczyłam nogi, ziemia zaczęła się trząść. W pierwszej chwili że to trzęsienie ziemi ale w Polsce to nie możliwe. Gdy weszłam trochę głębiej zaczęło co raz mocniej wiać, a na powierzchni wody zaczęły się trzęsła ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Gdy nagle usłyszałam krzyk, obróciłam się w stronę dobiegającego krzyku. Było to na imprezie, grille i lampiony były w ogniu. Nie wiedziałam co robić, patrzyłam się jak głupia. Szybko wyszłam z wody i upadłam piasek. Nagle ziemia, woda i wiatr uspokoiły się, a ogień na imprezie zmalał. Nie wiedziałam co się stało ale było to dziwne. Nie zastanawiając się dużej wróciłam na imprezę. Widziałam tam przerażone twarze gości, którzy już zbierali się do wyjścia. W tej samej chwili postanowiłam wrócić do pokoju i się przespać. Gdy weszłam do pokoju szybko wskoczyłam pod kołdrę. Myśląc o tym co się dzisiaj stało poszłam spać.
______________________________________________________________________________
 Głowa strasznie mnie bolała. Ktoś mnie podniósł i zaniósł mnie do samochodu.  Był to jakiś facet. Miał on zielone oczy i był blondynem. Patrzył na mnie co jakiś czas, wydawało mi się że on mnie zna, że wie kim jestem i jak znalazłam się w lesie.
______________________________________________________________________________

 Obudził mnie dźwięk budzika. Postanowiłam go wyłączyć i usiadłam.

-Zwariowałaś Mary, a teraz jeszcze gadasz sama do siebie. Ja zwariuje, od wczoraj świat stanął na głowie. No cóż nic z tym nie zrobię. Weź się w garść i idź do szkoły.

 Automatycznie spojrzałam na zegarek. Była 7:35, za 25 minut mam lekcję. Szybko się zerwałam z łóżka, narzuciłam na siebie byle co i pobiegłam do szkoły. Na szczęście zdążyłam. pani nie zaczęła lekcji, bo był nowy uczeń. Wleciałam do klasy jak szalona, przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam na swoim miejscu. Nawet nie obchodził mnie ten nowy uczeń. Słyszałam ciche śmiechy i rozmowy dziewczyn jak mówiły jaki on przystojny. Postanowiłam zobaczyć tego nowego ucznia, którego i tak miałam gdzieś. Lekko podniosłam głowę, to nie możliwe, to on ale jak? Był to chłopak, wyglądał jak ten ze snu ale młodszy. Nie miałam wątpliwości że to on i że zaczynam wariować.

-Cześć mam na imię Fabian-Przedstawił się nam i skierował swoje spojrzenie w moją stronę. Nie wytrzymałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy szybkim krokiem. Zatrzymałam się dopiero na mostku łączącym nasz gimnazjum z liceum. Przebiegał on tuż nad szkolnym ogródkiem gdzie co jakiś czas przesiadywałam sama. Szybko zeszłam na dół, usiadłam na ławce i odetchnęłam.

-Cześć, czemu uciekłaś?-Usłyszałam głos za moich pleców. Odwróciłam się i na moje nieszczęście był tam on.

-Czego chcesz-Spytałam go donośnym głosem odwracając się do niego tyłem.

-To dziwne, ty nie wiesz kim jestem i nie wiesz kim sama jesteś.

-Wiem kim jestem, a twoja historyjka mnie nie obchodzi-Nie miłym tonem mu odpowiedziałam. Szczerze nie chciałam go urazić ale nie pojmowałam wielu rzeczy.

-Daj mi wytłumaczyć proszę

-No dobra masz minutę.

 Nazywam się Fabian ale to już wiesz. Mam 17 lat i jak ci to powiedzieć, mój tata ciebie znał w sumie pomógł ci gdy byłaś mała. Wiem to brzmi dziwnie ale to prawda. Mówił że wiesz o wszystkim ale najwidoczniej coś się stało że nic nie wiesz.-Zaczął swoją historię lecz mu przerwałam.
-Tak stało się coś-Od razu posmutniałam i westchnęła-W wieku 9 lat straciłam pamięć.

-To wszystko wyjaśnia-Kontynuował dalej.-Jesteś wyjątkowa tak jak ja i 5 innych osób. Trochę to dziwnie zabrzmi ale musisz uratować świat, a Sabi ma ci w tym pomóc szkoląc cię i dając rady. Mnie szkolił Adi, a teraz jest moim przewodnikiem.-W tej samej chwili wyleciał mały stworek wyglądający tak samo jak te z moich snów w wieku 10 lat. Wtedy sądziłam że to tylko moja wyobraźnia ale teraz nie wiem co myśleć. A jeszcze to imię Sabi.

-Nie, nie, nie, to nie możliwe, to mi się tylko śni.-Wstałam i zaczęłam chodzić w kółko. Fabian natychmiast wstał i mnie złapał za rękę. Poczułam jego delikatną skórę, a jego ciepły uścisk mnie uspokoił.

-Nie dokończyłem jeszcze.zapomniałem ci jeszcze powiedzieć że posiadasz 7 darów jako jedyna na świecie, a ja wraz z 5 innych jeden z tych siedmiu. Jak posiadam ogień.-Spojrzałam na niego jak na wariata. W tej samej chwili pani nas znalazła i kazała nam wracać do klasy co bez wahania zrobiliśmy.

 Przez resztę dnia starałam się Fabiana uniknąć ale to było trudne. To że chodził ze mną do jednej klasy strasznie mi to utrudniało. Czemu on musiał się przenieść do tej cholernej szkoły i jeszcze powtarzać tą cholerną klasę. Przez cały czas dzień chodziłam z Dawidem i jego kumplami bo dziewczyny latały za Fabianem. Tak przynajmniej miałam spokój i nie musiałam się przejmować tym jakie historyjki próbował mi wcisnąć. Choć naprawdę się obawiałam, on to wszystko mówił tak poważnie. W końcu skończyły się lekcję  i mogłam wrócić do domu. Na moje nieszczęście Fabian szedł za mną.

-Nie śledź mnie-Wykrzyknęłam i przyśpieszyłam kroku.

-Nie wściekaj się

-Bo co mi zrobisz?-Od razu zatrzymałam się przed swoim domem i spojrzałam na niego z pogardą. W tej samej chwili poczułam dziwny zapach i słyszałam hałas pękających desek. Odwróciłam się i spojrzałam na swój dom. Był on w ogniu i to dosłownie. Przeraziłam się, spojrzałam w bok stała tam moja ciocia była równie przerażona. Potem znowu spojrzałam na dom.

-To twoja wina, nie wiem jak ale twoja Fabian-Krzyczałam tak niego w tej samej chwili patrząc na dom i mocno tupnęłam ze złości. W tej samej chwili straciłam dom z oczu. Nie dlatego że się odwróciłam tylko dlatego że zapadł się w wielką dziurę która pojawiła się znienacka.

sobota, 19 marca 2016

Początek Rozdział 1

   Przeznaczenie

 Hej mam na imię Malinka, wiem trochę nie typowo. Mam 16 lat i niby jestem zwyczajną dziewczyną ale nie do końca. Większość z was pewnie mnie już zna ale lepiej będzie gdy zacznę od początku. A oto moja historia:

  Gdy miałam 9 lat wyjechałam z rodzicami na wakacje w góry. Wtedy nie wiedziałam co mnie czeka i bardzo tego żałuje. Miałam czarne włosy w sumie bardziej granatowe ale mniejsza z tym, miałam je wtedy związane w dwa małe kucyki. Oczka miałam niebieskie, a rumieńce na mojej pulchnej buźce miały wtedy lekki malinowy kolor. Praktycznie zawsze gdy byłam mała miałam twarzyczkę w malinowym kolorze, dlatego tak rodzice mnie nazwali.  A więc wtedy miałam na sobie czarne jeansy i fioletową bluzkę z kotkiem, a na nogach małe słodkie różowe buciki. Właśnie dotarłam z rodzicami na miejsce, była to Szklarska Poręba. Jako dziecko uwielbiałam tam jeździć z rodzicami bo tylko wtedy mieli dla mnie dużo czasu. Normalnie w ogóle mnie nie zauważali, dlatego nigdy nie mogę się doczekać następnych wakacji ale tym razem było zupełnie  inaczej.

- Malinko, weź swoje rzeczy i idź za tatą do pokoju, bo ja muszę załatwić parę spraw.- Powiedziała moja mama do mnie z grymasem na twarzy i z obojętnością odchodząc ode mnie z telefonem w ręce.

-Dobrze mamo.- Odpowiedziałam szybko podążając za tatą ze smutkiem na twarzy.

  Wtedy nie rozumiałam co może być ważniejsze od wspólnych chwil spędzonych na wakacjach ale wtedy nie interesowałam się czemu nie chcą ze mną się bawić, po prostu mnie to nie obchodziło tym razem bo byłam strasznie zła i smutna. Niestety później było jeszcze gorzej. Gdy doszłam do pokoju zastałam tam moją opiekunką Nin. Pokój był mały i oczywiście różowy jak co roku. Na ścianie było pełno namalowanych kwiatków, a w kącie fioletowo-białe  łóżko i obok niego mała szafka gdzie miałam powkładać moje zabawki. A moja opiekunka ma na imię Lili i jest wysoką, szczupłą i ładną kobietą, która mnie rozumiała ale nic mi nie zastąpi rodziców. Jest bardzo fajna ale wtedy chciałam tylko rodziców i byłam niegrzeczna jak nigdy dotąd. Zazwyczaj byłam grzeczna ale teraz to moi rodzice przegięli.

-Posłuchaj, twoi rodzice kazali mi się tobą zająć, ponieważ są bardzo zajęci. Więc co chcesz robić?- Powiedziała uśmiechnięta wyciągając moje zabawki z plecaka.

- Chce mamę i tatę!- Szybko wykrzyknęłam i uciekłam.

  Biegłam długo ścieżkami w lesie. którymi kiedyś chodziłam na spacerami z rodzicami. Były to spokojne, proste i płaskie ścieżki. Drzewa wokół wyglądały pięknie, te zielone korony drzew, przez które co jakiś czas promyk słońca przechodziły przez liście próbując się dostać do środka. Biegłam tak długo że straciłam poczucie czasu więc postanowiłam się zatrzymać. Ale gdy się zatrzymałam nie mogłam poznać terenu. Nie mogłam poznać ścieżek, którymi tu przybiegłam i w ogóle z której strony, zupełnie straciłam orientacje z terenie.

- Halo!.. Czy ktoś mnie słyszy?- Wykrzyknęłam i czekałam na odpowiedz, lecz na próżno.

  Postanowiłam więc iść powoli próbując rozpoznać ścieżki. Szłam tak przez dłuższy czas, niestety nie mogłam sobie przypomnieć ścieżki. Szłam już tak długo że zaczęło się robić ciemno, pomarańczowo-żółto-fioletowe odcienie, które rozpraszały się na lekko już pociemniałym niebieskim niebie przypomniały mi zachody słońca gdy siedziałam na ławce z rodzicami i podziwiałam piękne rozpraszające się kolory po niebie. Zaczęłam się już trochę obawiać że nie dojdę na czas do domu i rodzice będą się martwić jeżeli w ogóle zobaczą że zniknęłam. Rozmyślając szłam dalej gdy nagle się ocknęłam, walnęłam głową w ścianę. W ścianę, a raczej w wielką skałę. Spojrzałam w góry i postanowiłam się wspiąć i zobaczyć drogę powrotną. Zaczęłam się wspinać po skałach, to mi przypomniało jak z rodzicami wspinałam się po ścianie wspinaczkowej ale teraz mogę tylko o tym pomarzyć. Wspinałam się i wspinałam się, podczas mojej wspinaczki poczułam jak wiatr szumi i wieje mi po twarzy, po kosmykach czarnych włosów upiętych dziś rano w dwa małe kucyki. Nagle kolorowe niebo pociemniało, zapadła noc. Widziałam ledwo drogę, którą podążałam ale wkrótce potem zapadła ciemność. Już nic nie widziałam więc postanowiłam się zatrzymać na jakimś płaskim terenie po skalistym dachem. Nagle zagrzmiało, widziałam jak błyskawice rozpraszały się po ciemnym granatowym niebie oświetlając stromom skalistą ścianę, przy której postanowiłam się zatrzymać. Wkrótce  rozpadało się na dobre. Byłam przerażona, nie wiem czemu ale strasznie się bałam burzy szczególnie teraz. Modliłam się o to żeby przeżyć do rana, a potem się zobaczy. Tak rozmyślając i żałując że w ogóle uciekłam w końcu zasnęłam.

  Obudził  mnie lekki powiew świeżego, lekkiego wiatru. Powoli otworzyłam oczy i przypomniałam sobie co się stało poprzedniego dnia. Bez wahania ruszyłam dalej na wspinaczkę. Minęło parę godzin i w końcu dotarłam na szczyt. Ze szczytu widziałam rysy budynków a także ten, w którym się zatrzymałam z rodzicami rozpościerający się na horyzoncie. Po dłuższej chwili już wiedziałam którędy iść więc zaczęłam się powoli zbierać. Gdy nagle usłyszałam cichy szept, nie rozumiałam słów ale poszłam za tajemniczymi głosami jak zahipnotyzowana. Nie widziałam co się ze mną dzieje, nie chciałam tam iść ale moje nogi mnie nie słuchały.

Kiedy przyjdzie koniec nasz,
Ciemność opanuje świat, 
Lecz przeznaczenie masz,
I uratujesz nas.

  Za cichym głosem weszłam do ciemnej zimnej jaskini. Czułam dreszcz przechodzący moje ciało. Byłam przestraszona, a jednak podążałam za cichym szeptem. Głos stawał się co raz głośniejszy aż w końcu ciasny tunel zaczął się powiększać. Po kilku chwilach zobaczyłam wielką grotę i most ozdobiony małymi kryształkami prowadzący do podziemnego miasta. Na moście stały dziwne postacie. Były one małe, były we wszystkich barwach tęczy. Większość z nich była w kropki, paski i w najróżniejsze wzory, a nawet bez wzorów po prostu gładkie. Miały one małe czarne oczka, długie cienkie czułka i niektóre potrafiły latać. A za nimi rozpościerało się miasto pod skalistym diamentowym suficie, a w centrum wielki wodospad rozlewający się na wszystkie strony. U pod nurza wodospadu znajdowało się dziwne koło zwane kręgiem wiedzy. Bez słowa podeszłam do mostu , jedna mała istota pokazała mi że mam iść właśnie do tego kręgu wiedzy. Nie wierzyłam we wszystko co widziałam i słyszałam, a mimo to nie zawróciłam i weszłam do kręgu. Gdy weszłam ujrzałam że ze środka rozpościera się ostry  blask płomienia, który ograniczył mi widoczność ale po dłuższej chwili już nic nie widziałam. Starałam się ujrzeć kogokolwiek i cokolwiek ale na próżno. Po dłuższym czasie szepty ucichły, a blask słabł lecz nadal ograniczał mi widoczność ale nie świecił mi już tak mocno po oczach. Widziałam tylko dziwne malowidła wokół mnie. Nie wiedziałam co oznaczały i dziwiłam się że wcześniej ich nie widziałam.

-Halo?.. Czy mnie słyszycie małe stworki?- Zawołałam i czekałam na odpowiedź. Niestety nadal była ogłuszająca cisza, słyszałam tylko jak wodospad uderza o kamienie i szumi podążając w głąb groty.

-Halo?.. Czy ktoś tam jest?- Spróbowałam ponownie ale znowu nic. Postanowiłam wsłuchać się w szum wodospadu, który płynął tuż przede mną. Gdy tak stałam w bez ruchu usłyszałam cichy szept ponownie, który się do mnie zbliżał.

-Cześć, mam na imię Sabi. Nie bój się nas, to raczej my ciebie..- Odpowiedziała istota zbliżając się do mnie lecz nadal jej nie widziałam tylko lekkie rysy.

 Oprócz tego słyszałam ciche szepty wokół mnie. Starałam się wyłapać słowa, które do mnie prowadziły małe istoty.

Czy ty jesteś tego godna,
 Pokaże czas,
 Płynący szybko i bezustannie.

 Mała istota zbliżająca się do mnie znowu zaczęła mówić.

 -Świat pogrąża się w ciemności i tylko ty możesz go uratować.- Ciągnęła ta postać dalej gdy nagle ją ujrzałam. Była ona niesamowita, była ona inna od pozostałych trochę większa, czerwona i wyglądała na potężniejszą. Zobaczyła mój zachwyt i zaczęła do mnie mówić cichym głosem.-Opowiem ci coś, to było naprawdę dawno, dawno temu... Od paru set milionów lat jesteśmy opiekunami ludzi, a przede wszystkim równowagi w świecie. Co 1000 lat jest wybierane 7 osób, którzy są obdarzani niezwykłymi darami i wspólnie ratują świat od ciemnych mocy.   Lecz niestety od kilku pokoleń więź między nami Slofami, a ludźmi została przerwana przez     złą wiedźmę Mon. Chciała ona władzy absolutnej i ukradła nam wszystkie moce oprócz jednej wyjątkowej, którą ty otrzymasz. To ty jesteś osobą, która przywróci światu równowagę ale ostrzegam ciebie zapłacisz za to najgorszą karą. Niestety każdy musi się poświęcić, a to jest twój obowiązek.

 Nagle wszystkie 7 symboli narysowanych na podłodze zaczęły świecić. Nie wiedziałam co się dzieje.
Jesteś moją opiekunką,
 I tobie daje moc,
Uratujesz nas,
I wojnę zakończysz wnet.
Lecz najpierw musisz zdać,
7 testów tych,
By osiągnąć coś,
O czym marzy każdy z nich.

 Nie wiedziałam co robić lecz byłam spokojna i próbowałam zobaczyć co się stanie. Nagle jeden z siedmiu symboli zaświecił mocniej od pozostałych. Szepty ucichły, rozejrzałam się   oślepiający blask, który ograniczał mi widoczność nagle osłabł i widziałam już wszystko wokół. Małe Slofty patrzyły na mnie, a Sabi wskazała mi pierwszy symbol. Powoli do niego podeszłam  wyciągając prawą rękę, lekko go dotknęłam opuszkami palców i poczułam dziwne, lekkie mrowienie. W tej samej chwili symbol zaświecił jeszcze mocniej, a na prawej ręce poczułam lekkie ukucie. Nagle upadłam, czułam ogromny ból na prawym nadgarstku aż zginałam się z  bólu. Nie mogłam wytrzymać tego bólu, wszystkie małe Slofty patrzyły się na mnie. Gdy nagle Sabi pod nosem wymówiła klika słów. ,,Signatum te Fatum tuum imple"(Naznaczona jesteś ty Przeznaczenie spełnij swe) i ból nagle ustał. Szybko wstałam z ziemi i spojrzałam na  prawy nadgarstek. Ku zdziwieniu ten wielki krąg, na którym własnie stałam. Mały symbol ten, który właśnie świecił tuż przede mną.

-Czas już na ciebie. Pora by zacząć szkolenie. Jest to 7 etapów, nazywamy je Czakrami. Pierwsza to jest Czakra Ziemi, potem Wody, Ognia, Powietrza, Dźwięku, Światła i najważniejsza Czakra Myśli. Oprócz tego musisz opanować 4 żywioły i techniki walki Kung Fu, przynajmniej  podstawy.

-Jakie szkolenie? Ja nie chce, ja nie umiem.-zaczęłam niepewnie szukać wyjaśnień ale nie  miałam pomysłu. Bez wahania szybko skierowałam się ku wyjściu. Lecz Sabi mnie zatrzymała.

-Nie możesz odejść, to jest twoje przeznaczenie-Powiedziała spuszczając głowę w dół.

 Natychmiast smutno mi się zrobiło na ten widok ale to nie mogę być ja. Ja po prostu nie umiem. Pożegnałam się szybko i lekko kłaniając się ku stworka skierowałam się w stronę wyjścia. Po dłuższym czasie zaczęłam biec. W końcu wyszłam z tunelu, spojrzałam na niebo. Był środek dnia, postanowiłam już wracać do domu. Za nim to zrobiłam obejrzałam się do tyłu, zakręciła mi się łezka w oku ze smutku. W tej samej chwili napięcie odwróciłam się i pobiegłam w stronę ośrodka gdzie się wraz z rodzicami zatrzymałam. Byłam co raz bliżej gdy nagle straciłam równowagę potykając się o korzeń wyrastający z ziemi i upadłam na ziemie tym samym uderzając głową o wystający kamień. Upadłam na zimną,wilgotną ziemie pokrytą wyschniętymi już liśćmi, wszystko mnie bolało i nie mogłam się ruszyć. Nagle znienacka podeszła do mnie  osoba. Niestety nie mogłam dostrzec kto to jest, bo widziałam tylko rozmazaną sylwetkę tajemniczej osoby pochylającej się nade mną. W tej samej chwili słyszałam swój niepokojący oddech, próbowałam się uspokoić ale na próżno. Tajemnicza postać zbliżyła się do mnie jeszcze bliżej. Próbowałam po raz kolejny dostrzec kim ta osoba jest ale na próżno. W tej samej chwili ból głowy narastał, a widok mi się jeszcze bardziej rozmazywał. Nie mogłam wytrzymać więc postanowiłam zamknąć oczy...