niedziela, 11 grudnia 2016

Początek Rozdział 7

Więzienie

 Była to ciocia. Nie wiem czemu miała na sobie czarną pelerynę. Gdy tak na nią patrzyłam zauważyłam w jej oczach nienawiść. Wtedy Sabi bez wahania wyleciała z ukrycia, z mojej torebki.

-Nie zbliżaj się!-Krzyknęła.-Mary uciekaj!

 Bez wahania zbiegłam na dół. Szybko podbiegłam do drzwi i otworzyłam je. Gdy je otworzyłam była tam ciocia i wepchnęła mnie do środka. Po czym szeptała po cichu jakiś wierszyk.

To jest ten czas,
Zło wygra znów.
Nie wyjdzie z tond nikt,
Dobre serce wieżę tu,
Osobę, która ma zbawić świat,
Zginie tu,
W miejscu tym,
Zostawiam swój świat,
Na wieki w tym domu.

 Ujrzałam pojawiającą się barierę ochronną, która otacza mój dom. Teraz byłam uwięziona. Sabi nie miała pomysłu jak mnie z tond wydostać i jak wezwać pomoc, a moc Ziemi mi w tym nie pomogła.
 Siedziałam w salonie myśląc jak się wydostać i wtedy wszedł do pokoju on. Był to Adrien od razu podskoczyłam na nogi, a Sabi patrzyła na mnie jak na wariata z wariatkowa.

-Hehe chcesz się zabawić?-Powiedział Adrian, powoli się do mnie zbliżył i wyciągnął nóż  z kieszeni śmiejąc się głośno.

-Nie waż się!-Krzyknęła Sabi stając w mojej obronie.

-Zostaw mnie w spokoju!-Wykrzyknęłam lekko odsuwając się od niego.

-Co ty taka strachliwa.-Powiedział i nie czekając dłużej złapał mnie za rękę bym nie mogła od niego uciec.

-Adrien zostaw ją, potem się zabawisz.-Powiedziała ciocia trzymając czarny płaszcz w rękach przechodząc przez pomieszczenie, w którym akurat byliśmy.

-Okey.-Odpowiedział i z niechęcią mnie puścił i odszedł.

 Zostałam sama i nie wiedziałam co robić. Nie mogłam tu zostać i i nie mogłam też zostać. Nie wiedziałam co mnie czeka i strasznie się bałam że to już koniec. Tak myśląc poszłam spać na kanapie, która była akurat obok mnie. Położyłam się i poszłam spać.
___________________________________________

  Dopiero co wróciłem do domu ze szkoły. Mary się przeprowadziła już dawno. Nie miałem z nią kontaktu. Postanowiłem wyjrzeć przez okno. Zobaczyłem jak burza zbliża się do nas. Potem spojrzałem na moje biurko, stało tam zdjęcie moje z Mary jeszcze z tego roku. Nagle usłyszałem jakiś hałas. Odwróciłem się, stała tak stara kobieta.

-Kim jesteś?-zapytałem

-Dawid nie bój się mnie jestem przepowiednią i wybacz ale muszę to zrobić-Powiedziała przepowiednia wyciągając nóż.

-Co ty robisz? Odsuń się ode mnie!-Krzyknąłem.

 Były to jego ostatnie słowa. Przepowiednia wiedziała co robi i co ją czeka. Bowiem musiała to zrobić by Mary mogła uczyć się dalej. W głębi duszy przepowiednia chciała by dobro wygrało ale się bała zdrady, dlatego pomagała w ukryciu. Upozorowała wpadek Dawida i zniknęła.
___________________________________________
 Nagle się obudziłam spadając z sofy. Czułam mocny ból na nadgarstku, nie wiedziałam co się dzieje. Niestety w salonie było ciemno i nie widziałam czemu ręka mnie boli. Nagle ujrzałam krąg na mojej ręce, świecił. Widziałam jak pojawia się druga połowa symbolu. Strasznie mnie to bolało. Sabi spała postanowiłam jej nie budzić więc poszłam na balkon. Gdy tam doszłam znak na mojej ręce świecił jak latarka. Na szczęście już mnie tak nie bolała więc się uspokoiłam. Nagle usłyszałam kroki. Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odskoczyłam jak oparzona. Spojrzałam na twarz tajemniczej osoby. Był to Adrien.

-Czego chcesz!-Wykrzynełam odsuwając się od niego.

-Nie bój się tak. Twoja ciocia mi zabroniła cokolwiek tobie jak na razie robić.-Odpowiedział podchodząc do mnie.

-Więc co chcesz zrobić?

-Przecież wiem co ci jest. Dawid zginął i dlatego możesz zacząć kolejny etap. To będzie w sumie jest Czakra wody. Czakra wody odpowiada za przyjemność, a blokuję ją poczucie winy. Aby ją odblokować musisz przyjrzeć się poczuciu winy, które je blokuję. Powinnaś się dowiedzieć za co się obwiniasz. Musisz zaakceptować to, co się stało, lecz nie możesz pozwolić by energia została zmącona. Jeśli chce się wywierać pozytywny wpływ, trzeba wybaczyć sobie wszystkie winy.

-Co?!... Ale jak, kiedy, gdzie? Z kąt ty to wszystko wiesz?-Odpowiedziałam i spojrzałam w dal gdzie było ciemno. Nie mogłam w to uwierzyć że mój kolega nie żyje. To nie możliwe. 

-Tajemnica ,a to pierwsze to proste.-Ciągnął dalej.-Dawid pochodzi z rodziny Ciemnych łowców.

 -Co ty gadasz?

-Jego rodzice są Ciemnymi łowcami i on też miał być ale poznał ciebie i to porzucił. Tak jakby przeszedł na stronę dobrą i porzucił złą bezpowrotnie. Zakochał się w tobie i tak się do ciebie przywiązał. Był on pierwszym chłopakiem, który się w tobie zakochał.-Mówiąc to popatrzył na moją reakcję.

-Nie... T.. To...-Nie mogłam z siebie tego wydusić. Zamurowało mnie. Czemu nigdy mi tego nie powiedział. Może chciał bym była normalna.

-Wiesz co, mogę ci uratować skórę.

-A niby jak?

-To proste, musisz przejść na naszą stronę i już nie będziesz mogła zmienić zdania.

-Nie ma mowy. Nie zgadzam się.

-Nie masz nic do gadania. Albo przejdziesz na naszą stronę albo...-Na chwilę stanął, po kilku minutach ciągnął dalej.-albo zabierze ci moc a ty zginiesz.

 Zamurowało mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mam wyboru. Jestem uwięziona i każda moja minuta już jest zaplanowana. Nie mogłam tego słuchać. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy więc bez wahania napięcie weszłam do środka. Poszłam w kierunku łazienki. Musiałam iść po schodach w górę. W głowie miałam mętlik, chciało mi się płakać. Szybko doprowadziłam się do porządku więc postanowiłam zejść na dół. Szłam cicho i powoli po schodach by nikogo nie zbudzić. Na moje nieszczęście potknęłam się o własne nogi i poleciałam w dół. Zanim upadłam on mnie złapał. Nie wiem z kąt się wziął Adrien. Trzymał mnie, po dłuższym czasie postawił mnie na nogi. Patrzyłam prosto w jego oczy. Widziałam jego ciemną stronę. Zaniepokoiła mnie dobra iskra w jego oku. Nic nie mówiłam. Staliśmy tak przez dłuższy czas. Postanowiłam powoli podejść s stronę kanapy gdzie spałam jakiś czas temu. Gdy zrobiłam pierwszy krok on mnie chwycił i przyciągnął do siebie. Teraz staliśmy bliżej siebie. Czułam jego oddech na moich policzkach. Nagle spojrzał na moje usta potem prosto w oczy i znów na usta. Nachylił się lekko i mnie pocałował. Był to lekki i krótki pocałunek. Przeczuł że nigdy się nie całowałam więc przestał po czym złapał moja prawą rękę i przywiązał do niej chustkę zakrywając mój tak jakby tatuaż z kręgiem i symbolami po czym szybko odszedł bez słowa. Stałam tam przez dłuższy czas jak słup soli. Nie mogłam sobie wyjaśnić co się stało. Czemu on to zrobił, co mam teraz myśleć, nie wiedziałam nic. Rozmyślałam tak przez kilkadziesiąt minut po czym zasnęłam.

 Obudziłam się nad ranem. Okno było otwarte. Za oknem ćwierkały ptaki skacząc z gałęzi na gałąź. Przypominały mi się zdarzenia z późnego wieczoru. Postanowiłam go olewać i unikać. Nie wiem co to było wczoraj ale nie chce tego powtarzać. Po dłuższym czasie zorientowałam się że jestem sama. Najwidoczniej ta bariera działa tylko na mnie. Właśnie działa tylko na mnie.

-Sabi wstawaj!-Krzyknęłam i otworzyłam główne drzwi.

-Co się stało?- Wymamrotała Sabi podlatując do mnie. 

-Ty możesz tą barierę przejść.

-Ale jak to?

-Ona jest działa tylko na mnie. To mnie więzi nie ciebie. Możesz polecieć po pomoc.-Powiedziałam z uśmiechem.

 Sabi nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się do mnie i podleciała do bariery. Zamknęła oczy i przeleciała przez barierę. Udało się jej to. Bez wahania poleciała na przód nie oglądając się. Mam nadzieje że pomoc nadejdzie szybko. Po dłuższym czasie już nie widziałam Sabi więc usiadłam przy drzwiach i czekałam. Po dłuższym czasie zasnęłam.
___________________________________________

 W tym samym czasie...

 Nie dawno wstałem, szybko się ubrałem, otworzyłem okno i poszłem na dół. W kuchni był już Adi, siedział on w lodówce szukając jedzenia. Po śniadaniu poszłem do pokoju. Gdy weszłem koło mnie przeleciała jakaś mała postać, wylądowała na moim łóżku. Była to Sabi. Była ona zmęczona i przestraszona.

-Co się stało?-Powiedziałem, chciałem ją uspokoić ale nie wiedziałem jak. 

-Mary, jej ciocia, zło, Adrien, dom...-zaczęła Sabi mówić. Niestety nic nie rozumiałem.

-Uspokój się, powtórz ale powoli.

-Mary jest uwięziona w swoim dom i przez barierę ochronną, którą wyczarowała jej ciocia i jest tam Adrien. Ten który chciał ją zabić.

-To nie dobrze. Adi!-Zawołałem.-Pośpieszmy się trzeba ją uratować. Sabi prowadź.

 Szybko wyszłem z domu. Sabi nas prowadziła do jej domu. Adi jak zwykle się obijał i musiałem go popędzać. Po kilku minutach dotarliśmy do domu Mary. Nie wiem o co Sabi chodziło bo nic się nie zmieniło. Nie widziałem bariery, dom stał jak wcześniej. Postanowiłem wejść, było tam pusto. Nic nie widziałem, nikogo nie było. Żadnego żywego ducha oprócz mnie, Adiego i Sabi. Było po prostu pusto. 

-No nie, spóźniliśmy się.-Powiedziała Sabi i posmutniała.

 Spojrzałem na nią i też posmutniałem. Jeszcze raz spojrzałem w głąb domu z nadziei że jednak Sabi się myli ale niestety miała rację. Mary tu nie było, byliśmy za późno.
___________________________________________





niedziela, 10 kwietnia 2016

Początek Rozdział 6

 Powrót

 Szłam już długo, były tylko same drzewa i krzewy. Co jakiś czas jakaś małą wiewiórka przeskakiwała z gałęzi na gałęzi, nad moją głową. U stóp konarów drze ćwierkały wesoło małe ptaszki skacząc co jakiś czas z miejsca na miejsce. W sumie szłam tak od rana nie wiem jak długo, nie też w którą stronę dokładnie mam iść. Po prostu szłam przed siebie nie patrząc w tył. W końcu zaczęłam kojarzyć ścieżki. Przyśpieszyłam kroku i po krótszym czasie ujrzałam jaskinię ukryta za liśćmi. Bez wahania i dłuższego czekania weszłam do środka.
______________________________________________________________________________

 Czekaliśmy chyba jakiś tydzień. Nie było śladu po Mary. Nagle Sabi zerwała się z miejsca, w tym momencie zauważyłem jakiś cień. Nie myśląc dłużej wstałem. Po kilku sekundach ujrzałem Mary, była ona rozczochrana i brudna. Miała podartą bluzkę i spodnie.. Wyglądała jak by była tak jakby bezdomna. Widziałem że ledwo stoi na nogach więc szybko do niej podeszłam. Gdy byłem co raz bliżej zauważyłem że Mary już nie ma krótkich włosów. Wręcz odwrotnie, miała ona długie czarne włosy do pasa z różową pasemkom po prawej stronię.

-Gdzie byłaś? Co ci się stało?-Zaczęła pytać Sabi z lekkim niedowierzaniem jak Mary wygląda.

-J...a... By... Byłam...-Jąkając się próbowała nam coś powiedzieć ale nie mogła tego przełknąć. Widziałem jak się z tym męczy.

-Nie ważne, ważne jest to że wróciłaś.-Powiedziałem bez wahania zaprowadzając ją na krąg.

 Gdy już ją zaprowadziłem Sabi była przy niej, a ja z niechęcią odeszłem. Tak jak przedtem krąg zaświecił ale tym razem było inaczej. Oprócz tego że krąg uzdrowił Mary, po dłuższej chwili okazało się że ukończyła pierwszy etap. Symbol znaczący magię Ziemi inaczej postawy zaświecił się na kolor zielony i w tym czasie drugi się uniósł. Wtedy zaczęły się komplikację. Ten drugi symbol powinien świecić na kolor lekko białawy. Na początku tak było ale potem zrobił się czarny i upadł. Na ręce Mary ukazał się ten symbol ale tylko połowa. Gdy blask osłabł,a potem zniknął wtedy Sabi posmutniała, a Mary płacząc upadła na ziemię.

-Co się stało?-Zapytała  Sabi niepokojąc się

-Ja już nie mogę.-Wyszlochała Mary

-Jak to nie możesz, co się stało?-to mówiąc podleciała do Mary i lekko wytarła jej łzy.

-Wtedy gdy nagle zniknęłam zostałam porwana przez Fanty. Siedziąłam tam związana aż jakiś chłopak przyszedł i zaczął się nade mną znęcać. Wbił mi nóż w rękę. Potem udało mi się myślami zapanować nad ziemią i to mnie ocaliło od niego. Potem straciłam przytomność i obudziłam się w jakiejś chatce, i tam spotakłam przepowiednie, która powiedziała mi że zostałam otruta i mogłam zginąć ale udało jej się mnie uratować ale nie mogę iść do dalszego etapu nauki.-W tym momencie zasłoniła swoją twarz i zaczęła płakać.

 Bez wahania podeszłem do niej i przytuliłem ją mocno. Tuliłem ją kilka minut po czym wstała i ruszyła w kierunku domu. Sabi poleciała za nią, a ja postanowiłem wrócić do domu.

 Szłem lasem już jakiś czas. Ciągle myślałem o Mary.

- A ty co? Puściłeś swoją Mary.-Mówiąc to Adi wyleciał z jego kieszeni.

-Przestań!-Krzyknąłem i odtrąciłam go swoją ręką.

 -Nie wkurzaj się, takie życie. Miłość jest piękna.

-Ale ona mnie nie zauważa.-Powiedziałem i posmutniałem.

-Nie martw się w końcu kiedyś cię zauważy.

-Chyba szybciej uschnę z miłości niż ona mnie zauważy.

 Nie ciągnąłem już dłużej rozmowy, bo nie widziałem sensu. Po dłuższym czasie zobaczyłem już miasto. Adi szybko się schował, a ja poszłem do domu.
______________________________________________________________________________

Tym czasem w wieży lęku...

-Jak mogłaś jej pomóc.-Powiedziała czarna postać.

-Ich drogi się jeszcze przetną, jakby zginęła nie poznałaby swojego przeznaczenia i Adrien też.-Powiedziała przepowiednia.

-Tym razem ci odpuszczę ale Adrien ma ją zabić, a ty masz jej nie ratować. Nawet się nie waż mu przeszkadzać.

-Dobrze ich życie samo się potoczy. Wszytko jest zapisane w gwiazdach.-Powiedziała przepowiednia wychodząc z lekko oświetlonego pomieszczenia.

-Adrien!-Zawołała czarna postać

-Jestem!-Powiedział Adrian wchodząc do pomieszczenia.-Czego znowu chcesz?

-Nie mów tak do mnie.-Odezwała się ze złością czarna postać.-Masz ją dorwać i zabić tylko pamiętaj po jakiej stronię jesteś.

-Pamiętam, przecież nie przejdę na jej stronę.-Powiedział oburzony podejrzeniami czarnej postaci.

-Dobrze, wszystko jest możliwe, po prostu masz mnie słuchać i tyle. Pamiętaj nie rób niczego głupiego i bez mej wiedzy, szczególnie bez mojej wiedzy.

-Okey, mogę już iść?

-Tak idź, miej ją na oku.

-Okey.-To mówiąc wyszedł s pomieszczenia.

-W końcu i ona zginie, a ja wygram tą wojnę i ciemność będzie już zawsze.-To mówiąc sama do siebie czarna postać również zniknęła.
______________________________________________________________________________

 Szłam długo, w końcu dotarłam do domu. Sabi nic nie mówiła od kiedy wybuchłam płaczem w jaskini. Z resztą miałam to gdzieś, bo nie mogłam się z tym pogodzić. Weszłam więc cicho niestety nie wyszło mi to, bo potknęłam się o krzesło i narobiłam hałasu. W tym samym momencie usłyszałam ciche kroki. Postanowiłam sprawdzić kto to jest. Teraz już po cichu weszłam na korytarz i poszłam w stronę schodów. Wtedy stanęłam na chwilę, bo zobaczyłam cień. Byłam ciekawa kto to, więc ruszyłam na przód. Wtedy cień zniknął, nie czekając dłużej weszłam cicho po schodach. Były tam trzy pokoje, więc do każdego powoli i uważnie zaglądałam do środka szukając osoby. Zauważyłam znowu cień. Pochodził z trzeciego pokoju. Był to pokój cioci.. Stała tam jakaś czarna postać przed lustrem. Nagle zauważyła mnie jak stoję w drzwiach. Wtedy się odwróciła i spojrzała na mnie. Po dłuższym czasie ściągnęła kaptur i ujrzałam jej twarz.

sobota, 9 kwietnia 2016

Początek Rozdział 4

Zaginiona

 Minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Jutro zaczynam w końcu szkolenie ale nie wiem jak to połączę z normalnym życiem, to się dopiero okaże. Od kiedy otworzyłam tą Czakrę widzę świat inaczej. Szkoda tylko że nie mogę nikomu tego powiedzieć.

 Obudziły mnie kolorowe promyki wschodzącego słońca. Nagle usłyszałam jakiś dziwny hałas. Ktoś rzucał mi w okno małe kamyki. Wstałam i otworzyłam okno, na moje nieszczęście dostałam kamyczkiem w głowę. To mi przypomniało że dzisiaj mam szkolenie. Szybko wstałam, obudziłam Sabi, podeszłam do okna i je otworzyłam. W tej samej chwili poczułam lekki wietrzyk wiejący mi prosto w twarz, który wrzucał mi w tym samym czasie liście do pokoju więc je trochę przymknęłam by nie wpadały już mi do środka i wtedy spojrzałam w dół.

-Sorka, nie zauważyłem.-Powiedział Fabian z wymalowanych uśmiechem na twarzy

-W końcu, ile można czekać?-Powiedział Adi.

-Tym razem ci odpuszczę.- To mówiąc mrugnęłam i zamknęłam okno.

 Szybko się ubrałam w krótkie jeansy i zieloną bluzkę na ramiączka z uśmiechniętą buźką. Na nogi czerwone trampki. Włosy uczesałam szybko w warkocza, a na rękę założyłam frotkę. W końcu wole uniknąć pytań cioci na temat mojego znamienia na ręce. Po dłuższym czasie w końcu byłam gotowa i wyszłam z domu. Oczywiście jak zwykle nie wiedziałam gdzie mnie Fabian prowadzi. Szliśmy długo ale mam nadzieję że będzie warto. Przechodziliśmy przez mały mostek pod którym płynęła mała rzeczka szumiąc mi w uszach. Potem trochę się wspinaliśmy i weszliśmy do ukrytego wyjścia liśćmi do jaskini. Szliśmy jakieś 10 minut i ujrzałam łąkę do o koła. Byliśmy z każdej strony otoczeni górami, Sabi wiedziałam gdzie jest widziałam to po jej minie. Na środku łąki ujrzałam wielki skalisty krąg na którym były te same rysunki co na tamtym. Lecz różnił się od tamtego, bo był większy i wokół siebie miał duże skały.

-Tu będziemy ćwiczyć-Powiedziała Sabi podlatując do kręgu.

-Najpierw spróbujesz opanować magię Ziemi.-Powiedział Fabian wskazując na skalny krąg.

-Czas zacząć, stań tutaj.-To mówiąc Sabi podleciała i pokazała mi miejsce.

-Okey, a co teraz?-Mówiąc to stanęłam na wyznaczonym miejscu.

-Skup się teraz. Poczuj wszystkie wibrację i podnieś ten kamień.

 Skupiłam się, nie wiedziałam czy robię dobrze ale zaraz miało się to okazać. Wyczułam najróżniejsze wibrację aż w końcu dotarłam to wibracji kamienia. Wiem to dziwnie brzmi. Nie był on zbyt mały ani zbyt duży więc mam nadzieję że uda mi się go ponieść. Pomyślałam o kamieniu znajdującym się kilka metrów ode mnie, w moich myślach był tylko ten kamień i myśl że się podnosi. Nie świadomie zaczęłam wykonywać dziwne ruchy. Tak jakby taniec tylko trochę dziwny. Sabi patrzyła wraz z Fabianem i Adim z zachwytem na mnie. W końcu wszystkie moje myśli skupiły się na kamieniu. Spojrzałam teraz na niebo ale tam gdzie leżał wcześniej ni było go. Zaczęłam się rozglądać za nim, dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się że leży przy moich nogach.Nie wiem jak to się stało ale udało mi się.

-Fabian widziałeś? Udało mi się.-Zaczęłam skakać z szczęścia.

-Ja też to widziałam ale spróbuj bez tych swoich ruchów, okey?-Sabi gdy to powiedziała od razu z poważniała.

 Bez wahania uczyniłam to co chciała choć nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież zrobiłam to co miałam. Ponieważ teraz kamień był bliżej od razu wyczułam jego wibrację i skupiłam się tylko na nim. Spróbowałam go podnieść za pomocą tylko myśli, bez żadnych ruchów ale to było o wiele trudniejsze. Stałam tak przed nim i nic się nie działo. Od tego myślenia i skupiania się na tym durnym kamieniem zaczęła mnie głowa boleć więc przestałam na chwilę.

-Nie mogę tego zrobić, nie umiem.

-Ohhh Mary. umiesz to zrobić ale nie od razu ci wszystko wyjdzie.-Westchnęła Sabi lekko uśmiechając się do mnie.

-Okey, spróbuję.-To mówiąc westchnęłam.

 Od razu wróciłam do ćwiczeń. Niestety nawet pod koniec dnia nie umiałam podnieść tego głupiego kamyka nawet o kilka centymetrów w bok czy w górę. W końcu postanowiłam iść do domu. Fabian z Adim już dawno poszli, zostałam tylko ja, a Sabi też już była zmęczona więc zaczęłam się zbierać.

-Chodź już Mary, jutro też jest dzień.

-Poczekaj jeszcze chwilę-Nie mogłam przestać ćwiczyć.

-No chodź, bo ciocia będzie się martwić-Sabi nie odpuszczała i próbowała mnie przekonać, by wrócić do domu.

-Jeszcze chwilka, tym razem mi się uda. Ja się tak łatwo nie poddam.-Powiedziałam to dalej próbując ruszyć ten kamień.

-Widzę niestety. Jestem zmęczona i ty też, jutro ci się to uda.  A teraz chodź już.-Ciągnęła Sabi dalej i tym razem mnie przekonała w końcu zasługuję na odpoczynek.

 Ruszyłam więc w kierunku wyjścia z tej łąki. Akurat słońce już zachodziło, cały dzień spędziłam na podniesieniu małego kamyka. Jeśli wszystko będzie mi tak iść to nigdy się nie nauczę i nie uratuję świata. Jeżeli będzie mnie potrzebować. Najgorsze jest to że muszę jeszcze znaleźć pozostałą piątkę. Zbliżałam się już ku wyjściu, Sabi poleciała przodem więc już pewnie czekała na mnie po drugiej stronię. Oczywiście znając moje szczęście za nim opuściłam łąkę przewróciłam się o durny kamień. Upadłam na szczęście na trawę więc tak mocno nie bolało. Szybko wstałam gdy nagle tuż przede mną wyjście po prostu zniknęło. Zaczęłam krzyczeć ale bez skutków. Nagle w okół mnie pojawiła się mgła i widziałam tylko do o koła biel bez końca. Nagle ktoś mnie uderzył w głowę i straciłam przytomność.
______________________________________________________________________________

Kilka godzin później...

 Wszędzie było ciemno. Nic nie widziałam. Wiedziałam tylko że jestem gdzieś po ziemią. Wyczuwałam pełno wibracji małych, poruszających się szybko stworków. Niestety nawet gdyby było jasno w tej jaskini i tak bym nic nie widziała bo miałam gruby materiał zawiązany na twarzy, który przykrywał moje oczy. Ręce i nogi miałam zawiązane grubą liną i nie miałam szansy ucieczki. W tej samej chwili pomyślałam o Sabi, na pewno się o mnie martwi. Nagle usłyszałam poruszającą się w oddali postać, która się do mnie zbliżała.

-Kim jesteś.-Zapytałam cicho drżącym głosem.

-Twoim największym koszmarem.-Odpowiedziała mi istota zbliżając się co raz bliżej-Jestem Fanta, a to jest więzienie.

-Wypuść mnie i to już.-Zaczęłam się szarpać ale liny jeszcze bardziej się ścisnęły.

-Nie wierć się jeśli chcesz przeżyć.-Powiedziała Fanta tym swoim ochrypłym głosem, mrożącym krew w żyłach.

 Nagle poczułam jak się do mnie zbliżyła. czułam jej oddech na karku. Czułam jej ciepłe miękkie futerko. Fanta była małym stworzeniem ale groźnym i umiała panować nad magią. Każda z nich miała inny dar a razem były nie pokonane więc jak ja z tond ucieknę.

 Postanowiłam dalej nasłuchiwać czy Fanta jeszcze tu jest ale najwidoczniej poszła. Niestety nie po koiły mnie te czarne wibrację. Nigdy ich nie czułam. Czyżby to była ta wiedźma Mon? Tego nie wiedziałam i wolałam się nie przekonywać na własnej skurzę. Postanowiłam skupić się na tym by się z tond wydostać. Co prawda nie umiałem panować nad ziemią ale spróbuję. Bez dalszego rozmyślania skupiłam się na otaczających mnie kamykach, skałach, korytarzach i ścianach skalnych wyrzeźbionych przez Fanty. Zaczęłam myśleć o skałach unoszących się i o wyjściu. Myślałam już tylko o tym.
______________________________________________________________________________

W tym samym czasie...

 Postanowiłem wrócić na łąkę i zobaczyć czy Mary jest tam jeszcze. Szłem przez dłuższy czas, ku zdziwieniu zobaczyłem Sabi przed wejściem.

-Na co czekasz, gdzie Mary?-Zapytałem rozglądając się za Mary.

-Czekam na nią, zaraz powinna przyjść tak przynajmniej mówiła.-Westchnęła  Sabi.

 Postanowiłem pójść zobaczyć gdzie ona jest. Gdy dotarłem tam , postanowiłem się za nią rozejrzeć. Poszłem na łąkę, potem do kręgu, nawet przy rzece ale nigdzie jej nie było. Ponieważ słońce już zachodziło i kolory znikały, wiedziałem że zaraz zapadnie zmrok. Postanowiłem szybko się z tond wynieść.

-I co nie ma nie ma jej, mówię ci uciekła.-Powiedział Adi wylatując z jego kieszeni.

-Na pewno nie, jest tylko jedno wyście, Sabi by zauważyła.-Zaprzeczyłem.

-Może została porwana, kto to wie, kto to wie?

-Nie, ja wiem, a ty się nie wtrącaj.-Zaprzeczyłem ponownie i skierowałem się z powrotem do wyjścia by pogadać z Sabi.

-Uuu czyżbyś się w niej zakochał?-Adi szybko mnie zatrzymał i spojrzał mi prosto w twarz.

-Nie, tak, może, nie wiem...-Mówiąc to jąkałem się i zakończyłem temat.

 Najgorsze było to że nie wiem gdzie jest Mary, a w niej cała nadzieja, Szybko wróciłem i opowiedziałem wszystko co widziałem Sabi.

-Nie ma jej tam.

-Jak to nie ma, to nie możliwe.

-Sprawdzałem, pusto.

-Dobrze-Westchnęła-Spróbuję ją znaleźć.

-Ale jak?-Patrzyłem na nią i nie wierzyłem w to co słyszę.

-Jestem z nią tak jakby połączona i mogę spróbować wyczuć jej energię lub chociaż wibrację jej magii-Sabi skupiła się, przez dłuższy czas nic nie mówiła gdy nagle otworzyła oczy i posmutniała.-Nie ma jej. nie mogę jej wyczuć. To nie dobrze że zniknęła, to bardzo nie dobrze.

-Co teraz będzie. Bez niej jesteśmy zgubieni.-Westchnąłem i skierowałem wzrok w głąb lasu  gdzie nie było już nic widać i zastanawiałem się gdzie ona może być.
______________________________________________________________________________

Tym czasem na wieży lęku...

-To da nam trochę czasu, oby tylko nam nie uciekła, przepowiednio pokaż mi ją.-Rozkazała czarna postać śmiejąc się złowieszczo sama do siebie.

-Już się robi.-Przepowiednia odpowiedziała szybko podchodząc do lustra.

 Natychmiast ukazała się Mary, była związana. Było ciemno ale można dostrzec jej przerażenie. Była w ciemnej jaskini, a co jakiś czas przechodziła koło niej Fanta sprawdzając czy dziewczyna siedzi spokojnie.

-Adrien choć no tu na chwilę.-Krzyknęła czarna postać kierując wzrok na chłopaka o blond włosach stojącego przy wejściu.

-Tak mamo?-Powiedział Adrian podchodząc do czarnej postaci.

-Masz zadanie musisz zgładzić tą dziewczynę, jak ci się uda dostaniesz nagrodę. Nie zawiedź mnie.

-Dobrze.-To mówiąc pobiegł i znikł w wyjściu.

 W tym samym czasie gdy Adrien zniknął czarna postać zwróciła się do przepowiedni.

-Co ona robi, sądziłam że nie umie jeszcze panować nad magią myślami.

-Nie umie, próbuję lecz jej to nie wychodzi, czuje jej energię choć jest skupiona nie morze poukładać swojego przepływu energii, coś ją blokuję.-Powiedziała przepowiednia ochrypłym głosem.

-A ja na szczęście wiem co i nikt by się tego nie spodziewał.-Odpowiedziała śmiejąc się złowieszczo.

 Nagle obraz znikł, a czarna postać oddaliła się na kilka metrów.

-Nikt by się nie spodziewał że to więź tego chłopaka jak mu tam było, ah tak Dawid... Nie wie że ten chłopak coś do niej czuję i przywiązał ją do ziemi tym samym jest do niego przywiązana. Tylko jego śmierć uwolni ją i odblokuję jej energię życiową.-Powiedziała czarna postać spoglądając w kierunku lustra, na którym było odbicie. Ne było widać jej twarzy tylko czarną pelerynę, którą narzuciła na siebie i nikt nie wie kim ona jest, i po co to zrobiła.

-Ale ona jest zbyt do niego przywiązana.-Powiedziała przerażona przepowiednia.

-Wiem, dlatego to nie nastąpi.-Czarna postać zaśmiała się i oddaliła się od przepowiedni.

 Gdy już słońce zachodziło na wieży lęku nie było widać wesołych radosnych kolorów lecz kilkaset odcieni szarości wchodzących przez okno do środka. Niestety na wieży lęku wszystko co kolorowe traciło swoje radosne kolory i stawało się  pogrążone w smutku. Gdy słońce zaszło zapadł zmrok.. Już nic nie było widać, wieże i to co otaczało wieże ciemność, i zapadła noc.
______________________________________________________________________________

sobota, 2 kwietnia 2016

Początek Rozdział 5

 Droga

 Nie wiem ile dni minęło. Po kilku dniach, a może nawet po kilku godzinach straciłam orientację i poczucie czasu. Nadal siedzę w tej jaskini, a Fanty mnie pilnują. Nie wiem ile ile będę tu jeszcze siedzieć, ile spędzę godzin, dni, tygodni, a może nawet i miesięcy. Nie wiedziałam nic oprócz tego że nie nadawałam się na tą wybraną dziewczynę, która ma kogoś tam pokonać. Nagle usłyszałam głośne stawianie stóp. Nie wiedziałam kto to albo co to ale Fanta to na pewno nie była.

-No nareszcie znalazłem cię.-Powiedział nieznajomy głos.

-Kim jesteś?-Szybko bez namysłu zapytałam.

-Sama zobaczysz.-To mówiąc obca postać podszedł do mnie i ściągnął mi z oczu chustę.

 Ujrzałam chłopaka, był w moim wieku albo i starszy. Był on brunetem, miał on krótkie kręcone włosy, które były w nieładzie. Oczy miał zielone, a na czubku głowy nosił czarną chustę. Ubrany był w czarne podarte jeansy i bluzkę, na której była narzucona czarna jeansowa bluza. W ręku trzymał ogień. Chwila, ogień!

-Kim ty jesteś?-To mówiąc wpatrywałam się w ogień, który miał w ręce.

-W swoim czasie się dowiesz albo i nie.-To mówiąc podszedł do mnie i wyciągnął nóż.

-Zostaw mnie, nie zbliżaj się!- Wykrzyknęłam i zaczęłam się wiercić.

 Nieznajomy  był co raz bliżej, a w jego oczach widziałam co zamierza. Nagle rzucił się na mnie z nożem, a ja nie wahając się przeskoczyłam obok tak by jego nóż nie zrobił mi krzywdy ale by przeciął liny. Zauważył co planuję ale było za późno,nie wyhamował i nożem rozciął liny uwalniają moje ręce i wpadając na ścianę. Bez wahania szybko wzięłam nóż i rozcięłam sznur przy nogach. Nie wahając się dłużej  szybko wstałam i zaczęłam biec. Nie wiem do kąt, po prostu biegłam przed siebie, Nagle nie wiadomo z kąt tuż przede mną wyskoczył ten nie znajomy chłopiec.

-Ty skubana, nie uciekniesz mi.-To mówiąc zatrzymał mnie i złapał mnie za ręce po czym od razu zawiązał mi ręce z tyłu pleców.-Nie szarp się i tak nie uciekniesz.-Zbliżył się do mnie, czułam jego oddech na mojej twarzy.

 Wyjął nóż i od razu zaczął powoli mnie ciąć wzdłuż rąk. Strasznie bolało. Zaczął mi przesuwać nóż w górę w kierunku szyi. Zaczęłam się wiercić i pogarszać sytuację, nagle wpadłam spojrzałam prosto w oczy tego chłopca. Widziałam w jego oczach przyjemność z mojego cierpienia, z mojego bólu. Nagle szarpnął mnie, wpadłam na niego, przybliżył się do mnie jeszcze bliżej i bliżej. Widziałam jego zielone oczy i nienawiść w oczach. Jego usta były blisko moich. Czułam na policzkach każdy jego zimny oddech. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Ten chłopiec puścił mnie i spojrzał dziwnie na mnie. Spojrzałam na swoją bluzkę z ciekawości, świeciła. Poczułam jak światło ogrzewa mnie od środka. Nagle moje krótkie włosy zaczęły się świecić, ograniczyły widoczność. Gdy zgasły już nie były krótkie tylko długie czarne z różową pasemkom. Dosięgały mi niżej niż biodra, razem z chłopcem o zielonych oczach patrzeliśmy co się stało. Nagle kamienie wokół nas zaczęły się unosić, Ułożyły się wokół nas tworząc krąg wirując wokół, zaczęły się do nas zbliżać, a my nie chcąc dostać zbliżaliśmy się do siebie, aż wreszcie znowu patrzyłam w jego wielkie oczy. Nie widziałam w jego oczach strach, zdziwiłam się. Postanowiłam się skupić i zatrzymać te kamienie. Myślałam tylko o tym. Nagle ku zdziwieniu przestały wirować i opadły, a skała obok rozdzieliła nas. Już go nie widziałam, widok zasłoniła mi skała zamykając przejście między mną, a chłopcem. Zrobiło się ciemno, już nic nie widziałam. Poczułam dziwne uczucie z mojej rany od noża, którą zrobił tamten chłopak. Nie widziałam jej ale czułam jak tracę równowagę i upadam na kolana. Czułam jak mi się kręci w głowie , jak mi jest nie dobrze. W tym samym czasie straciłam przytomność.
_________________________________________________________________________________

Tym czasem w wieży lęku...

-Co teraz są rozdzieleni.-Powiedziała ochrypłym głosem przepowiednia.

-Nie martw się, oni są połączeni.-Powiedziała czarna postać śmiejąc się złowieszczo.

-Ale jak?

-Ich drogi jeszcze się spotkają. Przyjdzie taki dzień kiedy stoczą ze sobą walkę.-Powiedziała czarna postać po czym odwróciła się do przepowiedni tyłem i podeszła do okna.

-To znaczy jeden umrze.-Powiedziała przerażona przepowiednia.

-Tak, tylko jeden z nich może żyć.-Czarna postać zaczęła się śmiać po czym spojrzała w stronę przepowiedni.-Ona musi zginąć.

-Ale jak Adrien zginie?

-To nie możliwe, ona nie ma tyle siły by kogoś zabić. Po za tym teraz jest osłabiona przez eliksir, którym tamten nóż był oblany.

-A więc ona straci moc?

-Tak straci moc, wątpię by ktoś ją uratował.-Zaśmiała się czarna postać i zniknęła z widoku za murem.
_________________________________________________________________________________

Obudziłam się w jakimś starym domku i to drewnianym. Ne wiedziałam co się stało, co ja tu robię i jak tu trafiłam. Nie wiedziałam nic. Nagle małe drewniane drzwi skrzypiąc otworzyły się, weszły dziwna stara postać.

-Kim jesteś?-Zapytałam lekko siadając.

-Nie znasz mnie jestem przepowiednia, a ty jesteś naznaczona.-Kontynuowała przepowiednia.-Twoja podróż się dopiero zaczyna, nie ufaj nikomu , a chłopak który przed kilkoma dniami cię pociął spotka cię jeszcze.
-Nie mam zamiaru on mnie zabije.-Natychmiast posmutniałam i spuściłam głowę w dół.

-Twa droga nie raz przetnie się z jego drogą twoja przyszłość jest z nim połączona lecz uważaj ostrzegam cię nic nie jest takim jakim się wydaję.-Po tych słowach zniknęła.

 Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Została jedynie lekka mgła. Nie wiedziałam co mnie czeka i nie rozumiałam jej słów, które kierowała do mnie. O co jej chodziło i to że moja droga nie raz przetnie się z jego. To nie możliwe, to nie jest prawda.

Początek Rozdział 3

   Prawda

 Minął już prawie tydzień, a moja ciocia wciąż szuka nowego domu. Ma już kilka ofert i propozycji ale nie może się zdecydować. Prawdopodobnie przeprowadzimy się do Szklarskiej Poręby gdzie będę chodzić do szkoły. I może przy okazji sobie coś przypomnę z dzieciństwa, a Fabiana już nigdy nie będę musiała oglądać. W końcu ciocia zdecydowała się na mały domek w Szklarce, który ma piwnice, parter, pierwsze piętro i poddasze oraz wielki ogród i taras. Jest on z zewnątrz pokryty ładnym, ozdobnym biało-brązowym drewnem. A ogród jest duży i na środku ma białą altanę. Ciocia powiedziała że będę mieć pokój na poddaszu, bo jest duże i będę miała swobodę. Już się nie mogę doczekać nowego domu i szkoły. W końcu wyrwę się z tej dziury.

 Minęły nie całe 3 dni i już byłam wraz z ciocią gotowe do przeprowadzki. Jechałyśmy długo, bo w końcu na drugi skraj Polski. Po drodze widziałam dużo miast takich jak Poznań, Kalisz, Wrocław i jeszcze wiele mniejszych miast. Dotarłyśmy tam wieczorem gdy słońce już zachodziło, a kolory zanikały i robiło się ciemno. Nareszcie przed zmrokiem zdążyłyśmy się rozpakować, a ja przy okazji przygotowałam się do nowej szkoły. Ogólnie mój pokój był średni. Były tam dwa duże okna i piękne zasłony wraz z szafą, stolikiem, biurkiem i komodą. Po dłuższym czasie postanowiłam się położyć by się wyspać do pierwszego dnia w nowej szkole. Obudził mnie lekki zapach jajecznicy z boczkiem. Otworzyłam oczy i usiadłam, była to ciocia która przy niosła mi śniadanie. Szybko zjadłam i ubrałam się w czarne jeansy i zieloną bluzę. Na nogi założyłam czarne trampki, wzięłam torbę i wyszłam do szkoły. W drodze do szkoły podziwiałam piękne widoki wschodzącego słońca i nasłuchiwałam śpiewów ptaków oraz małych strumyczków przepływających koło drogi. Po dłuższym czasie doszłam. Była to raczej mała szkoła i była tak samo z zewnątrz pokryta drewnem. Ta szkoła była skromna i miło się na nią patrzyło. Nagle zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcje więc postanowiłam szybko znaleźć moją sale lekcyjną. Szybko spojrzałam na plan lekcyjny i weszłam do sali numer 3. Wszyscy już siedzieli, postanowiłam się zaszyć z tyłu klasy. Gdy przechodziłam wzdłuż klasy do ostatniej ławki zwróciłam uwagę na chłopaka o blond włosach, który krył się za książką. Nie zwracając na to usiadłam na swoim miejscu wtedy akurat weszła nauczycielka.

-Witam wszystkich, mamy dzisiaj nową uczennice Mary. Gdzie jesteś? - Lekko podniosłam rękę, pani od razu mnie zauważyła i się uśmiechnęła, potem zwróciła się do chłopca kryjącego się za książką.

-Fabian po lekcji oprowadzisz nową koleżankę, a teraz otwórzcie na 124 stronie swoje podręczniki.

 Co? Znowu on, on mnie chyba prześladuje, a sądziłam że będę mieć spokój ale teraz mogę sobie o tym pomarzyć. Co on sobie myśli? Nie był by wstanie ukrywać się za tą głupią książką. Co on w ogóle tu robi? Przez całą lekcję gapiłam się na niego jak głupia i myślałam czemu się przeniósł do tej szkoły. Z myśli ocknął mnie dzwoniący dzwonek, który kończył lekcje. Fabian od razu do mnie podszedł i pokazał mi że mam iść za nim. Przyśpieszyłam kroku i jak wyszliśmy od razu napięcie się do niego odwróciłam.

-Co ty sobie wyobrażasz? Zostaw mnie w spokoju i nie nachodź mnie już!

-Uspokój się.- Próbował mnie uciszyć ale bez skutków.

-Nie odzywaj się do mnie i nie dotykaj mnie. Mam ciebie dosyć.- To mówiąc szybko odeszłam od niego i skierowałam się w kierunku domu.

 Byłam oburzona, pierwszy dzień w szkole i już mam dosyć. Tak rozmyślając szłam do domu. W połowie drogi zobaczyłam Fabiana wchodzącego do lasu. Postanowiłam zobaczyć gdzie on idzie. Szłam tak za nim, czas dłużył mi się niemiłosiernie. Gdy nagle zorientowałam się że tu kiedyś byłam. To miejsce jest z moich snów. Nie daleko stąd przewróciłam się wtedy. Byłam co raz bardziej zaciekawiona gdzie on idzie. Nagle stanął i się odwrócił, na szczęście zdążyłam się schować. Rozejrzał się i z powrotem odwrócił się do mnie plecami. Naglę jedną ręką podniósł zasłonę z liści do jaskini i do niej wszedł. Bez wahania poszłam za nim. Było tam ciemno i już nie widziałam nic. Więc szłam po prostu przed siebie. Przez długi czas czułam jak idę w górę potem szłam prosto. Korytarze zaczęły się robić co raz mniejsze. W końcu zauważyłam małe światełko co oznaczało wyjście. Przyśpieszyłam kroku i po paru minutach wyszłam. To nie była już jaskinia ale wielka grota. Spojrzałam przed siebie, by zobaczyć gdzie jestem. Gdy tylko podniosłam głowę ujrzałam miasto u podnóżach i te dziwne stworki podobne do tego co mi Fabian pokazywał. Nagle ujrzałam Fabiana na jakimś kręgu. Bez wahania szybkim krokiem podeszłam do niego. Ku mojemu zaskoczeniu on się mnie spodziewał. Gdy tylko weszłam do kręgu on wszedł i został tylko jeden stworek. Nagle krąg zaświecił, a ja upadłam. Nie wiedziałam co się dzieje. Po dłuższym czasie głowa zaczęła mnie boleć. Przed oczami pokazywały mi się różne urywki z mojego życia. Nagle przypomniałam sobie wszystko co mnie spotkało gdy miałam 9 lat i że rodzice mnie zostawili tego samego dnia. Chciało mi się płakać. W tej samej chwili spojrzałam na nadgarstek, był tam ten krąg ale jakoś wcześniej go nie widziałam.

-Nie bój się mnie. Wiem że dużo przeszłaś Mary.-Powiedziała Sabi podlatując do mnie wskazując na nadgarstek-Ten znak to Czakra Ziemi, 7 lat temu powinnaś zacząć szkolenie ale uciekłaś. Gdybyś została nic by się takiego nie wydarzyło. W czasie 16 urodzin w pełni powinnaś z nich wszystkich korzystać ale tak się nie stało. Dlatego w 16 urodziny nie panowałaś nad tym co robisz.-Ciągnęła dalej ale ja tego nie mogłam słuchać, nie mogłam zrozumieć, po prostu się bałam.

 Chciało mi się płakać. Bez wahania znowu chciałam uciec tak jak przed kilkoma latami. Szybko podążyłam w stronę wyjścia z łzami w oczach. Sabi wiedziała co chce zrobić a mimo to nie zatrzymała mnie i wiedziała też że nie może mnie siłą trzymać więc mnie puściła. Byłam już prawie przy wyjściu gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się, był to Fabian. Patrzył na mnie z tymi swoimi zielonymi oczami i z smutkiem na twarzy. Chciało mi się co raz bardziej płakać. W tej samej chwili odwróciłam się z powrotem do wyjścia. Fabian to widząc pociągnął mnie jeszcze mocniej za rękę do tyłu.  Straciłam równowagę i wpadłam w jego ramiona. Bez wahania przytulił mnie mocno. Nie wiem czemu ale się nie wyrywałam. Może dlatego że strasznie się czułam i potrzebowałam żeby ktoś mnie tak mocno przytulił. Po dłuższym czasie trochę się uspokoiłam, a Fabian to wyczuł.

-Uwierz mi, to nie takie straszne jeśli ma się kogoś na kim można polegać-To mówiąc puścił mnie z swoich rąk i spojrzał na krąg.

-A skąd mam to wiedzieć, skąd ty masz to wiedzieć? Ja straciłam wszystko, rozumiesz wszystko!-To mówiąc upadłam na kolana, na ziemię, byłam strasznie smutna i zła na siebie.

-Chodź, będę przy tobie, obiecuję nic ci się nie stanie.-Mówiąc to podął mi rękę bym wstała.

 Wstałam i poszłam za  nim. Sabi od razu zauważyła że wróciłam i kazała mi stanąć w kręgu, bo inaczej nie poradzę sobie z moją "Magią". Bez wahania weszłam, a Fabian stał tuż obok ale za kręgiem i patrzył na mnie z tym swoim uśmiechem. Nagle tak jak kiedyś ten jeden symbol za świecił, a Sabi podleciała do mnie.

-Tak jak ci już wspominałam jest to pierwszy stopień. dokładnie Czakra Postawy, a dla ciebie to coś więcej to Czakra Ziemi. Czakra Ziemi znajduję się u podstawy kręgosłupa. odpowiada za Przetrwanie, a blokuje ją Strach.- Sabi ciągnęła dalej, a ja próbowałam się z tym pogodzić- Żeby ją otworzyć musisz poznać swoje lęki, zajrzeć w głąb czego tak naprawdę się boisz i stanąć im na przeciw, udowodnić że to co widzimy nie jest prawdą! Następnie je odrzuć i zdecyduj stanowczo by nigdy nie pozwolić się im opętać.

Bez zastanowienia kiwnęłam głową i usiadłam tak jak do medytacji. Zaczęłam myśleć, najbardziej się bałam że zostanę sama i że nie podołam zadaniu, które spoczywa na moich barkach. Gdy tylko je odrzuciłam poczułam lekki i świeży powiew wiatru. Otworzyłam oczy i w tym samym czasie symbol zgasł. Ja nadal siedziałam i w tym czasie poczułam dziwne wibracje. Widziałam wszystko wokół mnie , nawet nie musiałam się obracać. Wiedziałam jak jest po za jaskinią na świeżym powietrzu, jak się ciągną korytarze wzdłuż gór. Nie mogłam w to uwierzyć to było coś wspaniałego, nie ma słów by to opisać. Sabi i Fabian widzieli mój zachwyt, a Sabi cichutko się zaśmiała.

-Będziesz tu musiała wracać każdym razem gdy ukończysz dany etap szkolenia by zacząć kolejny ale ostrzegam cię nie możesz tego nikomu powiedzieć nawet cioci. Fabian będzie ciebie pilnować.

-A jak ja mam się tego nauczyć, przecież samo mi nie przyjdzie.

-Ja będę ciebie uczyć, ja idę z tobą, bo od tej chwili tak jakby jesteśmy połączone. Będę ciebie uczyła i dawała rady, a Fabian będzie ciebie pilnować i nauczy cię podstaw Kung Fu byś mogła się obronić nie używając magi.

Nic nie mówiąc uśmiechnęłam się, mam tylko nadzieje że nikogo nie zawiodę bo tego nie przeżyje i to dosłownie. Teraz już inaczej patrzę na świat, w końcu mam swoją szansę. Już wiem gdzie jest moje miejsce, i ze wszystkich sił postaram się. Razem z Fabianem, jego stworkiem Adim i z Sabi wyszliśmy z tajemniczego miejsca mając nadzieje że szybko tam wrócimy.
______________________________________________________________________________
Tym czasem na wieży lęku...

  Pokój znajdujący się na samym szczycie wierzy, którą przykrywa kołdra czarnych chmur jest położona w najciemniejszym i najwyższym punkcie świata. Na górze Czarnej Doli. Żeby się tam dostać trzeba przejść kilkaset kilometrów przez Czarną Puszczę, potem przez las Niewiedzy. Gdy ktoś to przejdzie dochodzi do wieży lęku i musi przejść 120 pięter niebezpiecznych pułapek, których nikt nigdy nie przeszedł. Najwięcej odważnych ginęło z głodu lub zostali pożarci w labiryncie strachu gdzie wszystko jest inne. Na końcu tych wszystkich przeszkód znajduję się potwór, który pilnuję wejścia i wyjścia do sali tronowej. Jest ona cała pokryta kurzem i jest niezadbana. W samym centrum znajduję się tron, który należy do czarnej postaci stojącej w tej chwili koło tronu przy przepowiedni nie daleko swojego zwierciadła.

-Wasza okropność, obawiam się że twój czas nadszedł.-Powiedziała przepowiednia stojąca obok postaci w czarnym płaszczu zasłaniający jej twarz.

-Nie, przez tyle lat trzymałam ją od tego że nie da rady, cały świat będzie mój, a ona nie da rady ze mną wygrać- Z pewnością powiedziała czarna postać.

-Skąd wasza okropność ma pewność?

-Wiem, bo nawet jak by chciała nie pokona mnie. Znam ją zbyt dobrze i nawet jeśli wszystko opanuję szybko i będzie chciała mnie pokonać jej strach będzie większy od niej, a wtedy to ja ją dopadnę.-Powiedziała czarna postać i poszła w stronę swojego lustra oddalając się od swojej wiernej przepowiedni.-Pokaż mi ją gdzie teraz jest-Wypowiadając te słowa na lustrze ukazała się Mary i Sabi.-W końcu cię dorwę Sabi, a Mary zapomni o wszystkim i ja wygram tą wojnę.-To mówiąc czarna postać oddaliła się i zniknęła z widoku przepowiedni w krętych korytarzach.
______________________________________________________________________________

sobota, 26 marca 2016

Początek Rozdział 2

  Niemożliwe

...7 lat później...

 Był rześki wiosenny poranek. Obudził mnie lekki szum morza dochodzący za okna. Szybko wstałam i spojrzałam przez okno. Słonce dopiero wstawało,a wesołe i radosne kolory wschodu słońca rozpościerały się na horyzoncie, a plaża jeszcze świeciła pustkami. Spojrzałam na godzinę, powinnam się już zbierać. Postanowiłam więc się ubrać w czarne jeansy i w żółtą bluzkę w małe kolorowe kwiatki. Na to narzuciłam czarny sweter i czarne buty z różowymi paskami. Potem uczesałam się w dwa kucyki jak kiedyś w dzieciństwie. Niestety nic nie pamiętam z dzieciństwa. Tak jakby w wieku 9 lat straciłam pamięć i niestety rodziców w wypadku samochodowym. Tak mi przynajmniej mówiono. Pamiętam tylko jak ktoś zawoził mnie do szpitala gdzie spędziłam 3 miesiące. I jak moja ciocia Nin przygarnęła mnie pod swoje skrzydła i zmieniła mi imię na Mary. Ale mniejsza o to.

-Mary idziesz?- Krzyknęła Nin

-Idę!-Zawołałam i szybko zarzuciłam torbę na ramię i zbiegłam na dół.-Czy Dawid już jest?

-Nie jeszcze nie ale na pewno zaraz będzie-to mówiąc uśmiechnęła się do mnie podając mi stos naleśników na talerzu polanych sosem klonowym.

 -Nie jestem aż tak głodna ale Dawid na pewno będzie chciał-To mówiąc szybko zjadłam 3 naleśniki, a resztę wrzuciłam do pudełka na śniadanie i wyszłam z domu, Gdy zakluczyłam drzwi akurat podszedł Dawid.

 Jest to kolega z mojej klasy i tylko on wie ze szkoły że straciłam pamięć. Ma on niebieskie oczy i brązowe włosy. Podszedł do mnie i przybił mi piątkę, a na twarzy malował mu się szeroki uśmiech.

-Chcesz naleśnik, bo ja ich nie zjem-Powiedziałam po czym poczochrałam go po głowie.

-No pewnie że tak.-To mówiąc odszedł bym już nie mogła psuć mu fryzury-Nareszcie, wiesz co jeszcze tylko tydzień do twoich urodzin.

-Ta oczywiście-Natychmiast posmutniałam na myśl o tym, zawsze chciałam żeby rodzice tu byli ze mną, a ja ich nawet nie pamiętam.

 Poprzestając na tym szybko poszliśmy do szkoły i jak zwykle tylko ja miałam zadanie domowe. Tydzień minął tak szybko że nawet się nie zorientowałam. Przyszedł czas moich urodzin. Było około 1 w nocy, a ja nie mogłam spać. Nie wiem czemu zaczęła mnie boleć głowa więc poszłam po tabletkę ale i ona nie pomogła. Wróciłam więc szybko do łóżka i próbowałam chociaż się zdrzemnąć. Obracałam się z boku na bok aż w końcu około 3 zasnęłam.
______________________________________________________________________________
 Biegłam ile sił w nogach. Biegłam przez las, a ponieważ było jasno widziałam całą drogę. Biegłam już długo i już rozpoznawałam drogę. Przez myśl nadal mi przechodziło to co się stało. Nie mogłam, nie potrafiłam zrobić tego co Sabi chciała. Nie mogłam! Nagle potknęłam się chyba o korzeń i upadłam.
______________________________________________________________________________

 Nagle się obudziłam. Nie mogłam zrozumieć, o co w tym śnie chodziło? Nie wiedziałam po co biegłam, gdzie biegłam i kto to jest Sabi? Może to jest coś z przeszłości, przed tym jak straciłam pamięć. Rozmyślając o tym, tak spędziłam resztę nocy aż do poranku. Dzień wcale nie był lepszy. Narzuciłam na siebie niebieską sukienkę i bez słowa wyszłam. Wiem że na pewno cioci smutno się zrobiło ale zostawiłam jej karteczkę. Dzisiaj nawet na Dawida nie czekałam, dzisiaj po prostu  byłam rozkojarzona. Najgorsze jest to że dzisiaj jest impreza u mnie w domu i jako jubilatka muszę tam być. Najchętniej zamknęłabym się w pokoju i została tam do końca dnia ale to nie mogę zrobić.
 Nadszedł wieczór, goście już przybywali. Postanowiłam się ubrać w czerwoną sukienkę na ramiączka na to narzuciłam czarny sweterek, a na nogi założyłam czarne baletki. Największy kłopot miałam z włosami więc postanowiłam je uwiązać w dwa kucyki jak zawsze. Potem postanowiłam zejść na dół i zobaczyć jak się goście bawią na plaży przed naszym domem. Kawałek plaży, na którym była impreza, była ona ozdobiona kwiatami do o koła, widziałam dużymi ilościami jedzenia. W tłumie bawiących się gości dostrzegłam Dawida. Bez wahania podeszłam do niego.

-Wszystkiego najlepszego Mary!-Wykrzyknął gdy ja ledwo do niego podeszłam

-Ta, super dzięki.-Wiem taka reakcja  nie była miła ale nie chciałam imprezy. Dawid od razu zrozumiał o co mi chodzi i kazał mi iść za sobą. Szliśmy kilka minut. Czułam jak wiatr wiejący z nad strony morza był praktycznie nie słyszalny przez głośną muzykę dobiegającą z imprezy. Po paru minutach dotarliśmy na skraj plaży. Dawid szybko ściągnął z siebie spodnie, bluzkę i bez wahania wskoczył do zimnej wody.

-Mary chodź

-Nie dzięki

-No chodź, bo siłą cię wrzucę do tej wody

-No dobra-Z niechęcią skierowałam się w stronę morza.

 Wtedy stało się coś dziwnego. Gdy tylko ledwo zamoczyłam nogi, ziemia zaczęła się trząść. W pierwszej chwili że to trzęsienie ziemi ale w Polsce to nie możliwe. Gdy weszłam trochę głębiej zaczęło co raz mocniej wiać, a na powierzchni wody zaczęły się trzęsła ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Gdy nagle usłyszałam krzyk, obróciłam się w stronę dobiegającego krzyku. Było to na imprezie, grille i lampiony były w ogniu. Nie wiedziałam co robić, patrzyłam się jak głupia. Szybko wyszłam z wody i upadłam piasek. Nagle ziemia, woda i wiatr uspokoiły się, a ogień na imprezie zmalał. Nie wiedziałam co się stało ale było to dziwne. Nie zastanawiając się dużej wróciłam na imprezę. Widziałam tam przerażone twarze gości, którzy już zbierali się do wyjścia. W tej samej chwili postanowiłam wrócić do pokoju i się przespać. Gdy weszłam do pokoju szybko wskoczyłam pod kołdrę. Myśląc o tym co się dzisiaj stało poszłam spać.
______________________________________________________________________________
 Głowa strasznie mnie bolała. Ktoś mnie podniósł i zaniósł mnie do samochodu.  Był to jakiś facet. Miał on zielone oczy i był blondynem. Patrzył na mnie co jakiś czas, wydawało mi się że on mnie zna, że wie kim jestem i jak znalazłam się w lesie.
______________________________________________________________________________

 Obudził mnie dźwięk budzika. Postanowiłam go wyłączyć i usiadłam.

-Zwariowałaś Mary, a teraz jeszcze gadasz sama do siebie. Ja zwariuje, od wczoraj świat stanął na głowie. No cóż nic z tym nie zrobię. Weź się w garść i idź do szkoły.

 Automatycznie spojrzałam na zegarek. Była 7:35, za 25 minut mam lekcję. Szybko się zerwałam z łóżka, narzuciłam na siebie byle co i pobiegłam do szkoły. Na szczęście zdążyłam. pani nie zaczęła lekcji, bo był nowy uczeń. Wleciałam do klasy jak szalona, przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam na swoim miejscu. Nawet nie obchodził mnie ten nowy uczeń. Słyszałam ciche śmiechy i rozmowy dziewczyn jak mówiły jaki on przystojny. Postanowiłam zobaczyć tego nowego ucznia, którego i tak miałam gdzieś. Lekko podniosłam głowę, to nie możliwe, to on ale jak? Był to chłopak, wyglądał jak ten ze snu ale młodszy. Nie miałam wątpliwości że to on i że zaczynam wariować.

-Cześć mam na imię Fabian-Przedstawił się nam i skierował swoje spojrzenie w moją stronę. Nie wytrzymałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy szybkim krokiem. Zatrzymałam się dopiero na mostku łączącym nasz gimnazjum z liceum. Przebiegał on tuż nad szkolnym ogródkiem gdzie co jakiś czas przesiadywałam sama. Szybko zeszłam na dół, usiadłam na ławce i odetchnęłam.

-Cześć, czemu uciekłaś?-Usłyszałam głos za moich pleców. Odwróciłam się i na moje nieszczęście był tam on.

-Czego chcesz-Spytałam go donośnym głosem odwracając się do niego tyłem.

-To dziwne, ty nie wiesz kim jestem i nie wiesz kim sama jesteś.

-Wiem kim jestem, a twoja historyjka mnie nie obchodzi-Nie miłym tonem mu odpowiedziałam. Szczerze nie chciałam go urazić ale nie pojmowałam wielu rzeczy.

-Daj mi wytłumaczyć proszę

-No dobra masz minutę.

 Nazywam się Fabian ale to już wiesz. Mam 17 lat i jak ci to powiedzieć, mój tata ciebie znał w sumie pomógł ci gdy byłaś mała. Wiem to brzmi dziwnie ale to prawda. Mówił że wiesz o wszystkim ale najwidoczniej coś się stało że nic nie wiesz.-Zaczął swoją historię lecz mu przerwałam.
-Tak stało się coś-Od razu posmutniałam i westchnęła-W wieku 9 lat straciłam pamięć.

-To wszystko wyjaśnia-Kontynuował dalej.-Jesteś wyjątkowa tak jak ja i 5 innych osób. Trochę to dziwnie zabrzmi ale musisz uratować świat, a Sabi ma ci w tym pomóc szkoląc cię i dając rady. Mnie szkolił Adi, a teraz jest moim przewodnikiem.-W tej samej chwili wyleciał mały stworek wyglądający tak samo jak te z moich snów w wieku 10 lat. Wtedy sądziłam że to tylko moja wyobraźnia ale teraz nie wiem co myśleć. A jeszcze to imię Sabi.

-Nie, nie, nie, to nie możliwe, to mi się tylko śni.-Wstałam i zaczęłam chodzić w kółko. Fabian natychmiast wstał i mnie złapał za rękę. Poczułam jego delikatną skórę, a jego ciepły uścisk mnie uspokoił.

-Nie dokończyłem jeszcze.zapomniałem ci jeszcze powiedzieć że posiadasz 7 darów jako jedyna na świecie, a ja wraz z 5 innych jeden z tych siedmiu. Jak posiadam ogień.-Spojrzałam na niego jak na wariata. W tej samej chwili pani nas znalazła i kazała nam wracać do klasy co bez wahania zrobiliśmy.

 Przez resztę dnia starałam się Fabiana uniknąć ale to było trudne. To że chodził ze mną do jednej klasy strasznie mi to utrudniało. Czemu on musiał się przenieść do tej cholernej szkoły i jeszcze powtarzać tą cholerną klasę. Przez cały czas dzień chodziłam z Dawidem i jego kumplami bo dziewczyny latały za Fabianem. Tak przynajmniej miałam spokój i nie musiałam się przejmować tym jakie historyjki próbował mi wcisnąć. Choć naprawdę się obawiałam, on to wszystko mówił tak poważnie. W końcu skończyły się lekcję  i mogłam wrócić do domu. Na moje nieszczęście Fabian szedł za mną.

-Nie śledź mnie-Wykrzyknęłam i przyśpieszyłam kroku.

-Nie wściekaj się

-Bo co mi zrobisz?-Od razu zatrzymałam się przed swoim domem i spojrzałam na niego z pogardą. W tej samej chwili poczułam dziwny zapach i słyszałam hałas pękających desek. Odwróciłam się i spojrzałam na swój dom. Był on w ogniu i to dosłownie. Przeraziłam się, spojrzałam w bok stała tam moja ciocia była równie przerażona. Potem znowu spojrzałam na dom.

-To twoja wina, nie wiem jak ale twoja Fabian-Krzyczałam tak niego w tej samej chwili patrząc na dom i mocno tupnęłam ze złości. W tej samej chwili straciłam dom z oczu. Nie dlatego że się odwróciłam tylko dlatego że zapadł się w wielką dziurę która pojawiła się znienacka.

sobota, 19 marca 2016

Początek Rozdział 1

   Przeznaczenie

 Hej mam na imię Malinka, wiem trochę nie typowo. Mam 16 lat i niby jestem zwyczajną dziewczyną ale nie do końca. Większość z was pewnie mnie już zna ale lepiej będzie gdy zacznę od początku. A oto moja historia:

  Gdy miałam 9 lat wyjechałam z rodzicami na wakacje w góry. Wtedy nie wiedziałam co mnie czeka i bardzo tego żałuje. Miałam czarne włosy w sumie bardziej granatowe ale mniejsza z tym, miałam je wtedy związane w dwa małe kucyki. Oczka miałam niebieskie, a rumieńce na mojej pulchnej buźce miały wtedy lekki malinowy kolor. Praktycznie zawsze gdy byłam mała miałam twarzyczkę w malinowym kolorze, dlatego tak rodzice mnie nazwali.  A więc wtedy miałam na sobie czarne jeansy i fioletową bluzkę z kotkiem, a na nogach małe słodkie różowe buciki. Właśnie dotarłam z rodzicami na miejsce, była to Szklarska Poręba. Jako dziecko uwielbiałam tam jeździć z rodzicami bo tylko wtedy mieli dla mnie dużo czasu. Normalnie w ogóle mnie nie zauważali, dlatego nigdy nie mogę się doczekać następnych wakacji ale tym razem było zupełnie  inaczej.

- Malinko, weź swoje rzeczy i idź za tatą do pokoju, bo ja muszę załatwić parę spraw.- Powiedziała moja mama do mnie z grymasem na twarzy i z obojętnością odchodząc ode mnie z telefonem w ręce.

-Dobrze mamo.- Odpowiedziałam szybko podążając za tatą ze smutkiem na twarzy.

  Wtedy nie rozumiałam co może być ważniejsze od wspólnych chwil spędzonych na wakacjach ale wtedy nie interesowałam się czemu nie chcą ze mną się bawić, po prostu mnie to nie obchodziło tym razem bo byłam strasznie zła i smutna. Niestety później było jeszcze gorzej. Gdy doszłam do pokoju zastałam tam moją opiekunką Nin. Pokój był mały i oczywiście różowy jak co roku. Na ścianie było pełno namalowanych kwiatków, a w kącie fioletowo-białe  łóżko i obok niego mała szafka gdzie miałam powkładać moje zabawki. A moja opiekunka ma na imię Lili i jest wysoką, szczupłą i ładną kobietą, która mnie rozumiała ale nic mi nie zastąpi rodziców. Jest bardzo fajna ale wtedy chciałam tylko rodziców i byłam niegrzeczna jak nigdy dotąd. Zazwyczaj byłam grzeczna ale teraz to moi rodzice przegięli.

-Posłuchaj, twoi rodzice kazali mi się tobą zająć, ponieważ są bardzo zajęci. Więc co chcesz robić?- Powiedziała uśmiechnięta wyciągając moje zabawki z plecaka.

- Chce mamę i tatę!- Szybko wykrzyknęłam i uciekłam.

  Biegłam długo ścieżkami w lesie. którymi kiedyś chodziłam na spacerami z rodzicami. Były to spokojne, proste i płaskie ścieżki. Drzewa wokół wyglądały pięknie, te zielone korony drzew, przez które co jakiś czas promyk słońca przechodziły przez liście próbując się dostać do środka. Biegłam tak długo że straciłam poczucie czasu więc postanowiłam się zatrzymać. Ale gdy się zatrzymałam nie mogłam poznać terenu. Nie mogłam poznać ścieżek, którymi tu przybiegłam i w ogóle z której strony, zupełnie straciłam orientacje z terenie.

- Halo!.. Czy ktoś mnie słyszy?- Wykrzyknęłam i czekałam na odpowiedz, lecz na próżno.

  Postanowiłam więc iść powoli próbując rozpoznać ścieżki. Szłam tak przez dłuższy czas, niestety nie mogłam sobie przypomnieć ścieżki. Szłam już tak długo że zaczęło się robić ciemno, pomarańczowo-żółto-fioletowe odcienie, które rozpraszały się na lekko już pociemniałym niebieskim niebie przypomniały mi zachody słońca gdy siedziałam na ławce z rodzicami i podziwiałam piękne rozpraszające się kolory po niebie. Zaczęłam się już trochę obawiać że nie dojdę na czas do domu i rodzice będą się martwić jeżeli w ogóle zobaczą że zniknęłam. Rozmyślając szłam dalej gdy nagle się ocknęłam, walnęłam głową w ścianę. W ścianę, a raczej w wielką skałę. Spojrzałam w góry i postanowiłam się wspiąć i zobaczyć drogę powrotną. Zaczęłam się wspinać po skałach, to mi przypomniało jak z rodzicami wspinałam się po ścianie wspinaczkowej ale teraz mogę tylko o tym pomarzyć. Wspinałam się i wspinałam się, podczas mojej wspinaczki poczułam jak wiatr szumi i wieje mi po twarzy, po kosmykach czarnych włosów upiętych dziś rano w dwa małe kucyki. Nagle kolorowe niebo pociemniało, zapadła noc. Widziałam ledwo drogę, którą podążałam ale wkrótce potem zapadła ciemność. Już nic nie widziałam więc postanowiłam się zatrzymać na jakimś płaskim terenie po skalistym dachem. Nagle zagrzmiało, widziałam jak błyskawice rozpraszały się po ciemnym granatowym niebie oświetlając stromom skalistą ścianę, przy której postanowiłam się zatrzymać. Wkrótce  rozpadało się na dobre. Byłam przerażona, nie wiem czemu ale strasznie się bałam burzy szczególnie teraz. Modliłam się o to żeby przeżyć do rana, a potem się zobaczy. Tak rozmyślając i żałując że w ogóle uciekłam w końcu zasnęłam.

  Obudził  mnie lekki powiew świeżego, lekkiego wiatru. Powoli otworzyłam oczy i przypomniałam sobie co się stało poprzedniego dnia. Bez wahania ruszyłam dalej na wspinaczkę. Minęło parę godzin i w końcu dotarłam na szczyt. Ze szczytu widziałam rysy budynków a także ten, w którym się zatrzymałam z rodzicami rozpościerający się na horyzoncie. Po dłuższej chwili już wiedziałam którędy iść więc zaczęłam się powoli zbierać. Gdy nagle usłyszałam cichy szept, nie rozumiałam słów ale poszłam za tajemniczymi głosami jak zahipnotyzowana. Nie widziałam co się ze mną dzieje, nie chciałam tam iść ale moje nogi mnie nie słuchały.

Kiedy przyjdzie koniec nasz,
Ciemność opanuje świat, 
Lecz przeznaczenie masz,
I uratujesz nas.

  Za cichym głosem weszłam do ciemnej zimnej jaskini. Czułam dreszcz przechodzący moje ciało. Byłam przestraszona, a jednak podążałam za cichym szeptem. Głos stawał się co raz głośniejszy aż w końcu ciasny tunel zaczął się powiększać. Po kilku chwilach zobaczyłam wielką grotę i most ozdobiony małymi kryształkami prowadzący do podziemnego miasta. Na moście stały dziwne postacie. Były one małe, były we wszystkich barwach tęczy. Większość z nich była w kropki, paski i w najróżniejsze wzory, a nawet bez wzorów po prostu gładkie. Miały one małe czarne oczka, długie cienkie czułka i niektóre potrafiły latać. A za nimi rozpościerało się miasto pod skalistym diamentowym suficie, a w centrum wielki wodospad rozlewający się na wszystkie strony. U pod nurza wodospadu znajdowało się dziwne koło zwane kręgiem wiedzy. Bez słowa podeszłam do mostu , jedna mała istota pokazała mi że mam iść właśnie do tego kręgu wiedzy. Nie wierzyłam we wszystko co widziałam i słyszałam, a mimo to nie zawróciłam i weszłam do kręgu. Gdy weszłam ujrzałam że ze środka rozpościera się ostry  blask płomienia, który ograniczył mi widoczność ale po dłuższej chwili już nic nie widziałam. Starałam się ujrzeć kogokolwiek i cokolwiek ale na próżno. Po dłuższym czasie szepty ucichły, a blask słabł lecz nadal ograniczał mi widoczność ale nie świecił mi już tak mocno po oczach. Widziałam tylko dziwne malowidła wokół mnie. Nie wiedziałam co oznaczały i dziwiłam się że wcześniej ich nie widziałam.

-Halo?.. Czy mnie słyszycie małe stworki?- Zawołałam i czekałam na odpowiedź. Niestety nadal była ogłuszająca cisza, słyszałam tylko jak wodospad uderza o kamienie i szumi podążając w głąb groty.

-Halo?.. Czy ktoś tam jest?- Spróbowałam ponownie ale znowu nic. Postanowiłam wsłuchać się w szum wodospadu, który płynął tuż przede mną. Gdy tak stałam w bez ruchu usłyszałam cichy szept ponownie, który się do mnie zbliżał.

-Cześć, mam na imię Sabi. Nie bój się nas, to raczej my ciebie..- Odpowiedziała istota zbliżając się do mnie lecz nadal jej nie widziałam tylko lekkie rysy.

 Oprócz tego słyszałam ciche szepty wokół mnie. Starałam się wyłapać słowa, które do mnie prowadziły małe istoty.

Czy ty jesteś tego godna,
 Pokaże czas,
 Płynący szybko i bezustannie.

 Mała istota zbliżająca się do mnie znowu zaczęła mówić.

 -Świat pogrąża się w ciemności i tylko ty możesz go uratować.- Ciągnęła ta postać dalej gdy nagle ją ujrzałam. Była ona niesamowita, była ona inna od pozostałych trochę większa, czerwona i wyglądała na potężniejszą. Zobaczyła mój zachwyt i zaczęła do mnie mówić cichym głosem.-Opowiem ci coś, to było naprawdę dawno, dawno temu... Od paru set milionów lat jesteśmy opiekunami ludzi, a przede wszystkim równowagi w świecie. Co 1000 lat jest wybierane 7 osób, którzy są obdarzani niezwykłymi darami i wspólnie ratują świat od ciemnych mocy.   Lecz niestety od kilku pokoleń więź między nami Slofami, a ludźmi została przerwana przez     złą wiedźmę Mon. Chciała ona władzy absolutnej i ukradła nam wszystkie moce oprócz jednej wyjątkowej, którą ty otrzymasz. To ty jesteś osobą, która przywróci światu równowagę ale ostrzegam ciebie zapłacisz za to najgorszą karą. Niestety każdy musi się poświęcić, a to jest twój obowiązek.

 Nagle wszystkie 7 symboli narysowanych na podłodze zaczęły świecić. Nie wiedziałam co się dzieje.
Jesteś moją opiekunką,
 I tobie daje moc,
Uratujesz nas,
I wojnę zakończysz wnet.
Lecz najpierw musisz zdać,
7 testów tych,
By osiągnąć coś,
O czym marzy każdy z nich.

 Nie wiedziałam co robić lecz byłam spokojna i próbowałam zobaczyć co się stanie. Nagle jeden z siedmiu symboli zaświecił mocniej od pozostałych. Szepty ucichły, rozejrzałam się   oślepiający blask, który ograniczał mi widoczność nagle osłabł i widziałam już wszystko wokół. Małe Slofty patrzyły na mnie, a Sabi wskazała mi pierwszy symbol. Powoli do niego podeszłam  wyciągając prawą rękę, lekko go dotknęłam opuszkami palców i poczułam dziwne, lekkie mrowienie. W tej samej chwili symbol zaświecił jeszcze mocniej, a na prawej ręce poczułam lekkie ukucie. Nagle upadłam, czułam ogromny ból na prawym nadgarstku aż zginałam się z  bólu. Nie mogłam wytrzymać tego bólu, wszystkie małe Slofty patrzyły się na mnie. Gdy nagle Sabi pod nosem wymówiła klika słów. ,,Signatum te Fatum tuum imple"(Naznaczona jesteś ty Przeznaczenie spełnij swe) i ból nagle ustał. Szybko wstałam z ziemi i spojrzałam na  prawy nadgarstek. Ku zdziwieniu ten wielki krąg, na którym własnie stałam. Mały symbol ten, który właśnie świecił tuż przede mną.

-Czas już na ciebie. Pora by zacząć szkolenie. Jest to 7 etapów, nazywamy je Czakrami. Pierwsza to jest Czakra Ziemi, potem Wody, Ognia, Powietrza, Dźwięku, Światła i najważniejsza Czakra Myśli. Oprócz tego musisz opanować 4 żywioły i techniki walki Kung Fu, przynajmniej  podstawy.

-Jakie szkolenie? Ja nie chce, ja nie umiem.-zaczęłam niepewnie szukać wyjaśnień ale nie  miałam pomysłu. Bez wahania szybko skierowałam się ku wyjściu. Lecz Sabi mnie zatrzymała.

-Nie możesz odejść, to jest twoje przeznaczenie-Powiedziała spuszczając głowę w dół.

 Natychmiast smutno mi się zrobiło na ten widok ale to nie mogę być ja. Ja po prostu nie umiem. Pożegnałam się szybko i lekko kłaniając się ku stworka skierowałam się w stronę wyjścia. Po dłuższym czasie zaczęłam biec. W końcu wyszłam z tunelu, spojrzałam na niebo. Był środek dnia, postanowiłam już wracać do domu. Za nim to zrobiłam obejrzałam się do tyłu, zakręciła mi się łezka w oku ze smutku. W tej samej chwili napięcie odwróciłam się i pobiegłam w stronę ośrodka gdzie się wraz z rodzicami zatrzymałam. Byłam co raz bliżej gdy nagle straciłam równowagę potykając się o korzeń wyrastający z ziemi i upadłam na ziemie tym samym uderzając głową o wystający kamień. Upadłam na zimną,wilgotną ziemie pokrytą wyschniętymi już liśćmi, wszystko mnie bolało i nie mogłam się ruszyć. Nagle znienacka podeszła do mnie  osoba. Niestety nie mogłam dostrzec kto to jest, bo widziałam tylko rozmazaną sylwetkę tajemniczej osoby pochylającej się nade mną. W tej samej chwili słyszałam swój niepokojący oddech, próbowałam się uspokoić ale na próżno. Tajemnicza postać zbliżyła się do mnie jeszcze bliżej. Próbowałam po raz kolejny dostrzec kim ta osoba jest ale na próżno. W tej samej chwili ból głowy narastał, a widok mi się jeszcze bardziej rozmazywał. Nie mogłam wytrzymać więc postanowiłam zamknąć oczy...