sobota, 9 kwietnia 2016

Początek Rozdział 4

Zaginiona

 Minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Jutro zaczynam w końcu szkolenie ale nie wiem jak to połączę z normalnym życiem, to się dopiero okaże. Od kiedy otworzyłam tą Czakrę widzę świat inaczej. Szkoda tylko że nie mogę nikomu tego powiedzieć.

 Obudziły mnie kolorowe promyki wschodzącego słońca. Nagle usłyszałam jakiś dziwny hałas. Ktoś rzucał mi w okno małe kamyki. Wstałam i otworzyłam okno, na moje nieszczęście dostałam kamyczkiem w głowę. To mi przypomniało że dzisiaj mam szkolenie. Szybko wstałam, obudziłam Sabi, podeszłam do okna i je otworzyłam. W tej samej chwili poczułam lekki wietrzyk wiejący mi prosto w twarz, który wrzucał mi w tym samym czasie liście do pokoju więc je trochę przymknęłam by nie wpadały już mi do środka i wtedy spojrzałam w dół.

-Sorka, nie zauważyłem.-Powiedział Fabian z wymalowanych uśmiechem na twarzy

-W końcu, ile można czekać?-Powiedział Adi.

-Tym razem ci odpuszczę.- To mówiąc mrugnęłam i zamknęłam okno.

 Szybko się ubrałam w krótkie jeansy i zieloną bluzkę na ramiączka z uśmiechniętą buźką. Na nogi czerwone trampki. Włosy uczesałam szybko w warkocza, a na rękę założyłam frotkę. W końcu wole uniknąć pytań cioci na temat mojego znamienia na ręce. Po dłuższym czasie w końcu byłam gotowa i wyszłam z domu. Oczywiście jak zwykle nie wiedziałam gdzie mnie Fabian prowadzi. Szliśmy długo ale mam nadzieję że będzie warto. Przechodziliśmy przez mały mostek pod którym płynęła mała rzeczka szumiąc mi w uszach. Potem trochę się wspinaliśmy i weszliśmy do ukrytego wyjścia liśćmi do jaskini. Szliśmy jakieś 10 minut i ujrzałam łąkę do o koła. Byliśmy z każdej strony otoczeni górami, Sabi wiedziałam gdzie jest widziałam to po jej minie. Na środku łąki ujrzałam wielki skalisty krąg na którym były te same rysunki co na tamtym. Lecz różnił się od tamtego, bo był większy i wokół siebie miał duże skały.

-Tu będziemy ćwiczyć-Powiedziała Sabi podlatując do kręgu.

-Najpierw spróbujesz opanować magię Ziemi.-Powiedział Fabian wskazując na skalny krąg.

-Czas zacząć, stań tutaj.-To mówiąc Sabi podleciała i pokazała mi miejsce.

-Okey, a co teraz?-Mówiąc to stanęłam na wyznaczonym miejscu.

-Skup się teraz. Poczuj wszystkie wibrację i podnieś ten kamień.

 Skupiłam się, nie wiedziałam czy robię dobrze ale zaraz miało się to okazać. Wyczułam najróżniejsze wibrację aż w końcu dotarłam to wibracji kamienia. Wiem to dziwnie brzmi. Nie był on zbyt mały ani zbyt duży więc mam nadzieję że uda mi się go ponieść. Pomyślałam o kamieniu znajdującym się kilka metrów ode mnie, w moich myślach był tylko ten kamień i myśl że się podnosi. Nie świadomie zaczęłam wykonywać dziwne ruchy. Tak jakby taniec tylko trochę dziwny. Sabi patrzyła wraz z Fabianem i Adim z zachwytem na mnie. W końcu wszystkie moje myśli skupiły się na kamieniu. Spojrzałam teraz na niebo ale tam gdzie leżał wcześniej ni było go. Zaczęłam się rozglądać za nim, dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się że leży przy moich nogach.Nie wiem jak to się stało ale udało mi się.

-Fabian widziałeś? Udało mi się.-Zaczęłam skakać z szczęścia.

-Ja też to widziałam ale spróbuj bez tych swoich ruchów, okey?-Sabi gdy to powiedziała od razu z poważniała.

 Bez wahania uczyniłam to co chciała choć nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież zrobiłam to co miałam. Ponieważ teraz kamień był bliżej od razu wyczułam jego wibrację i skupiłam się tylko na nim. Spróbowałam go podnieść za pomocą tylko myśli, bez żadnych ruchów ale to było o wiele trudniejsze. Stałam tak przed nim i nic się nie działo. Od tego myślenia i skupiania się na tym durnym kamieniem zaczęła mnie głowa boleć więc przestałam na chwilę.

-Nie mogę tego zrobić, nie umiem.

-Ohhh Mary. umiesz to zrobić ale nie od razu ci wszystko wyjdzie.-Westchnęła Sabi lekko uśmiechając się do mnie.

-Okey, spróbuję.-To mówiąc westchnęłam.

 Od razu wróciłam do ćwiczeń. Niestety nawet pod koniec dnia nie umiałam podnieść tego głupiego kamyka nawet o kilka centymetrów w bok czy w górę. W końcu postanowiłam iść do domu. Fabian z Adim już dawno poszli, zostałam tylko ja, a Sabi też już była zmęczona więc zaczęłam się zbierać.

-Chodź już Mary, jutro też jest dzień.

-Poczekaj jeszcze chwilę-Nie mogłam przestać ćwiczyć.

-No chodź, bo ciocia będzie się martwić-Sabi nie odpuszczała i próbowała mnie przekonać, by wrócić do domu.

-Jeszcze chwilka, tym razem mi się uda. Ja się tak łatwo nie poddam.-Powiedziałam to dalej próbując ruszyć ten kamień.

-Widzę niestety. Jestem zmęczona i ty też, jutro ci się to uda.  A teraz chodź już.-Ciągnęła Sabi dalej i tym razem mnie przekonała w końcu zasługuję na odpoczynek.

 Ruszyłam więc w kierunku wyjścia z tej łąki. Akurat słońce już zachodziło, cały dzień spędziłam na podniesieniu małego kamyka. Jeśli wszystko będzie mi tak iść to nigdy się nie nauczę i nie uratuję świata. Jeżeli będzie mnie potrzebować. Najgorsze jest to że muszę jeszcze znaleźć pozostałą piątkę. Zbliżałam się już ku wyjściu, Sabi poleciała przodem więc już pewnie czekała na mnie po drugiej stronię. Oczywiście znając moje szczęście za nim opuściłam łąkę przewróciłam się o durny kamień. Upadłam na szczęście na trawę więc tak mocno nie bolało. Szybko wstałam gdy nagle tuż przede mną wyjście po prostu zniknęło. Zaczęłam krzyczeć ale bez skutków. Nagle w okół mnie pojawiła się mgła i widziałam tylko do o koła biel bez końca. Nagle ktoś mnie uderzył w głowę i straciłam przytomność.
______________________________________________________________________________

Kilka godzin później...

 Wszędzie było ciemno. Nic nie widziałam. Wiedziałam tylko że jestem gdzieś po ziemią. Wyczuwałam pełno wibracji małych, poruszających się szybko stworków. Niestety nawet gdyby było jasno w tej jaskini i tak bym nic nie widziała bo miałam gruby materiał zawiązany na twarzy, który przykrywał moje oczy. Ręce i nogi miałam zawiązane grubą liną i nie miałam szansy ucieczki. W tej samej chwili pomyślałam o Sabi, na pewno się o mnie martwi. Nagle usłyszałam poruszającą się w oddali postać, która się do mnie zbliżała.

-Kim jesteś.-Zapytałam cicho drżącym głosem.

-Twoim największym koszmarem.-Odpowiedziała mi istota zbliżając się co raz bliżej-Jestem Fanta, a to jest więzienie.

-Wypuść mnie i to już.-Zaczęłam się szarpać ale liny jeszcze bardziej się ścisnęły.

-Nie wierć się jeśli chcesz przeżyć.-Powiedziała Fanta tym swoim ochrypłym głosem, mrożącym krew w żyłach.

 Nagle poczułam jak się do mnie zbliżyła. czułam jej oddech na karku. Czułam jej ciepłe miękkie futerko. Fanta była małym stworzeniem ale groźnym i umiała panować nad magią. Każda z nich miała inny dar a razem były nie pokonane więc jak ja z tond ucieknę.

 Postanowiłam dalej nasłuchiwać czy Fanta jeszcze tu jest ale najwidoczniej poszła. Niestety nie po koiły mnie te czarne wibrację. Nigdy ich nie czułam. Czyżby to była ta wiedźma Mon? Tego nie wiedziałam i wolałam się nie przekonywać na własnej skurzę. Postanowiłam skupić się na tym by się z tond wydostać. Co prawda nie umiałem panować nad ziemią ale spróbuję. Bez dalszego rozmyślania skupiłam się na otaczających mnie kamykach, skałach, korytarzach i ścianach skalnych wyrzeźbionych przez Fanty. Zaczęłam myśleć o skałach unoszących się i o wyjściu. Myślałam już tylko o tym.
______________________________________________________________________________

W tym samym czasie...

 Postanowiłem wrócić na łąkę i zobaczyć czy Mary jest tam jeszcze. Szłem przez dłuższy czas, ku zdziwieniu zobaczyłem Sabi przed wejściem.

-Na co czekasz, gdzie Mary?-Zapytałem rozglądając się za Mary.

-Czekam na nią, zaraz powinna przyjść tak przynajmniej mówiła.-Westchnęła  Sabi.

 Postanowiłem pójść zobaczyć gdzie ona jest. Gdy dotarłem tam , postanowiłem się za nią rozejrzeć. Poszłem na łąkę, potem do kręgu, nawet przy rzece ale nigdzie jej nie było. Ponieważ słońce już zachodziło i kolory znikały, wiedziałem że zaraz zapadnie zmrok. Postanowiłem szybko się z tond wynieść.

-I co nie ma nie ma jej, mówię ci uciekła.-Powiedział Adi wylatując z jego kieszeni.

-Na pewno nie, jest tylko jedno wyście, Sabi by zauważyła.-Zaprzeczyłem.

-Może została porwana, kto to wie, kto to wie?

-Nie, ja wiem, a ty się nie wtrącaj.-Zaprzeczyłem ponownie i skierowałem się z powrotem do wyjścia by pogadać z Sabi.

-Uuu czyżbyś się w niej zakochał?-Adi szybko mnie zatrzymał i spojrzał mi prosto w twarz.

-Nie, tak, może, nie wiem...-Mówiąc to jąkałem się i zakończyłem temat.

 Najgorsze było to że nie wiem gdzie jest Mary, a w niej cała nadzieja, Szybko wróciłem i opowiedziałem wszystko co widziałem Sabi.

-Nie ma jej tam.

-Jak to nie ma, to nie możliwe.

-Sprawdzałem, pusto.

-Dobrze-Westchnęła-Spróbuję ją znaleźć.

-Ale jak?-Patrzyłem na nią i nie wierzyłem w to co słyszę.

-Jestem z nią tak jakby połączona i mogę spróbować wyczuć jej energię lub chociaż wibrację jej magii-Sabi skupiła się, przez dłuższy czas nic nie mówiła gdy nagle otworzyła oczy i posmutniała.-Nie ma jej. nie mogę jej wyczuć. To nie dobrze że zniknęła, to bardzo nie dobrze.

-Co teraz będzie. Bez niej jesteśmy zgubieni.-Westchnąłem i skierowałem wzrok w głąb lasu  gdzie nie było już nic widać i zastanawiałem się gdzie ona może być.
______________________________________________________________________________

Tym czasem na wieży lęku...

-To da nam trochę czasu, oby tylko nam nie uciekła, przepowiednio pokaż mi ją.-Rozkazała czarna postać śmiejąc się złowieszczo sama do siebie.

-Już się robi.-Przepowiednia odpowiedziała szybko podchodząc do lustra.

 Natychmiast ukazała się Mary, była związana. Było ciemno ale można dostrzec jej przerażenie. Była w ciemnej jaskini, a co jakiś czas przechodziła koło niej Fanta sprawdzając czy dziewczyna siedzi spokojnie.

-Adrien choć no tu na chwilę.-Krzyknęła czarna postać kierując wzrok na chłopaka o blond włosach stojącego przy wejściu.

-Tak mamo?-Powiedział Adrian podchodząc do czarnej postaci.

-Masz zadanie musisz zgładzić tą dziewczynę, jak ci się uda dostaniesz nagrodę. Nie zawiedź mnie.

-Dobrze.-To mówiąc pobiegł i znikł w wyjściu.

 W tym samym czasie gdy Adrien zniknął czarna postać zwróciła się do przepowiedni.

-Co ona robi, sądziłam że nie umie jeszcze panować nad magią myślami.

-Nie umie, próbuję lecz jej to nie wychodzi, czuje jej energię choć jest skupiona nie morze poukładać swojego przepływu energii, coś ją blokuję.-Powiedziała przepowiednia ochrypłym głosem.

-A ja na szczęście wiem co i nikt by się tego nie spodziewał.-Odpowiedziała śmiejąc się złowieszczo.

 Nagle obraz znikł, a czarna postać oddaliła się na kilka metrów.

-Nikt by się nie spodziewał że to więź tego chłopaka jak mu tam było, ah tak Dawid... Nie wie że ten chłopak coś do niej czuję i przywiązał ją do ziemi tym samym jest do niego przywiązana. Tylko jego śmierć uwolni ją i odblokuję jej energię życiową.-Powiedziała czarna postać spoglądając w kierunku lustra, na którym było odbicie. Ne było widać jej twarzy tylko czarną pelerynę, którą narzuciła na siebie i nikt nie wie kim ona jest, i po co to zrobiła.

-Ale ona jest zbyt do niego przywiązana.-Powiedziała przerażona przepowiednia.

-Wiem, dlatego to nie nastąpi.-Czarna postać zaśmiała się i oddaliła się od przepowiedni.

 Gdy już słońce zachodziło na wieży lęku nie było widać wesołych radosnych kolorów lecz kilkaset odcieni szarości wchodzących przez okno do środka. Niestety na wieży lęku wszystko co kolorowe traciło swoje radosne kolory i stawało się  pogrążone w smutku. Gdy słońce zaszło zapadł zmrok.. Już nic nie było widać, wieże i to co otaczało wieże ciemność, i zapadła noc.
______________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz