niedziela, 10 kwietnia 2016

Początek Rozdział 6

 Powrót

 Szłam już długo, były tylko same drzewa i krzewy. Co jakiś czas jakaś małą wiewiórka przeskakiwała z gałęzi na gałęzi, nad moją głową. U stóp konarów drze ćwierkały wesoło małe ptaszki skacząc co jakiś czas z miejsca na miejsce. W sumie szłam tak od rana nie wiem jak długo, nie też w którą stronę dokładnie mam iść. Po prostu szłam przed siebie nie patrząc w tył. W końcu zaczęłam kojarzyć ścieżki. Przyśpieszyłam kroku i po krótszym czasie ujrzałam jaskinię ukryta za liśćmi. Bez wahania i dłuższego czekania weszłam do środka.
______________________________________________________________________________

 Czekaliśmy chyba jakiś tydzień. Nie było śladu po Mary. Nagle Sabi zerwała się z miejsca, w tym momencie zauważyłem jakiś cień. Nie myśląc dłużej wstałem. Po kilku sekundach ujrzałem Mary, była ona rozczochrana i brudna. Miała podartą bluzkę i spodnie.. Wyglądała jak by była tak jakby bezdomna. Widziałem że ledwo stoi na nogach więc szybko do niej podeszłam. Gdy byłem co raz bliżej zauważyłem że Mary już nie ma krótkich włosów. Wręcz odwrotnie, miała ona długie czarne włosy do pasa z różową pasemkom po prawej stronię.

-Gdzie byłaś? Co ci się stało?-Zaczęła pytać Sabi z lekkim niedowierzaniem jak Mary wygląda.

-J...a... By... Byłam...-Jąkając się próbowała nam coś powiedzieć ale nie mogła tego przełknąć. Widziałem jak się z tym męczy.

-Nie ważne, ważne jest to że wróciłaś.-Powiedziałem bez wahania zaprowadzając ją na krąg.

 Gdy już ją zaprowadziłem Sabi była przy niej, a ja z niechęcią odeszłem. Tak jak przedtem krąg zaświecił ale tym razem było inaczej. Oprócz tego że krąg uzdrowił Mary, po dłuższej chwili okazało się że ukończyła pierwszy etap. Symbol znaczący magię Ziemi inaczej postawy zaświecił się na kolor zielony i w tym czasie drugi się uniósł. Wtedy zaczęły się komplikację. Ten drugi symbol powinien świecić na kolor lekko białawy. Na początku tak było ale potem zrobił się czarny i upadł. Na ręce Mary ukazał się ten symbol ale tylko połowa. Gdy blask osłabł,a potem zniknął wtedy Sabi posmutniała, a Mary płacząc upadła na ziemię.

-Co się stało?-Zapytała  Sabi niepokojąc się

-Ja już nie mogę.-Wyszlochała Mary

-Jak to nie możesz, co się stało?-to mówiąc podleciała do Mary i lekko wytarła jej łzy.

-Wtedy gdy nagle zniknęłam zostałam porwana przez Fanty. Siedziąłam tam związana aż jakiś chłopak przyszedł i zaczął się nade mną znęcać. Wbił mi nóż w rękę. Potem udało mi się myślami zapanować nad ziemią i to mnie ocaliło od niego. Potem straciłam przytomność i obudziłam się w jakiejś chatce, i tam spotakłam przepowiednie, która powiedziała mi że zostałam otruta i mogłam zginąć ale udało jej się mnie uratować ale nie mogę iść do dalszego etapu nauki.-W tym momencie zasłoniła swoją twarz i zaczęła płakać.

 Bez wahania podeszłem do niej i przytuliłem ją mocno. Tuliłem ją kilka minut po czym wstała i ruszyła w kierunku domu. Sabi poleciała za nią, a ja postanowiłem wrócić do domu.

 Szłem lasem już jakiś czas. Ciągle myślałem o Mary.

- A ty co? Puściłeś swoją Mary.-Mówiąc to Adi wyleciał z jego kieszeni.

-Przestań!-Krzyknąłem i odtrąciłam go swoją ręką.

 -Nie wkurzaj się, takie życie. Miłość jest piękna.

-Ale ona mnie nie zauważa.-Powiedziałem i posmutniałem.

-Nie martw się w końcu kiedyś cię zauważy.

-Chyba szybciej uschnę z miłości niż ona mnie zauważy.

 Nie ciągnąłem już dłużej rozmowy, bo nie widziałem sensu. Po dłuższym czasie zobaczyłem już miasto. Adi szybko się schował, a ja poszłem do domu.
______________________________________________________________________________

Tym czasem w wieży lęku...

-Jak mogłaś jej pomóc.-Powiedziała czarna postać.

-Ich drogi się jeszcze przetną, jakby zginęła nie poznałaby swojego przeznaczenia i Adrien też.-Powiedziała przepowiednia.

-Tym razem ci odpuszczę ale Adrien ma ją zabić, a ty masz jej nie ratować. Nawet się nie waż mu przeszkadzać.

-Dobrze ich życie samo się potoczy. Wszytko jest zapisane w gwiazdach.-Powiedziała przepowiednia wychodząc z lekko oświetlonego pomieszczenia.

-Adrien!-Zawołała czarna postać

-Jestem!-Powiedział Adrian wchodząc do pomieszczenia.-Czego znowu chcesz?

-Nie mów tak do mnie.-Odezwała się ze złością czarna postać.-Masz ją dorwać i zabić tylko pamiętaj po jakiej stronię jesteś.

-Pamiętam, przecież nie przejdę na jej stronę.-Powiedział oburzony podejrzeniami czarnej postaci.

-Dobrze, wszystko jest możliwe, po prostu masz mnie słuchać i tyle. Pamiętaj nie rób niczego głupiego i bez mej wiedzy, szczególnie bez mojej wiedzy.

-Okey, mogę już iść?

-Tak idź, miej ją na oku.

-Okey.-To mówiąc wyszedł s pomieszczenia.

-W końcu i ona zginie, a ja wygram tą wojnę i ciemność będzie już zawsze.-To mówiąc sama do siebie czarna postać również zniknęła.
______________________________________________________________________________

 Szłam długo, w końcu dotarłam do domu. Sabi nic nie mówiła od kiedy wybuchłam płaczem w jaskini. Z resztą miałam to gdzieś, bo nie mogłam się z tym pogodzić. Weszłam więc cicho niestety nie wyszło mi to, bo potknęłam się o krzesło i narobiłam hałasu. W tym samym momencie usłyszałam ciche kroki. Postanowiłam sprawdzić kto to jest. Teraz już po cichu weszłam na korytarz i poszłam w stronę schodów. Wtedy stanęłam na chwilę, bo zobaczyłam cień. Byłam ciekawa kto to, więc ruszyłam na przód. Wtedy cień zniknął, nie czekając dłużej weszłam cicho po schodach. Były tam trzy pokoje, więc do każdego powoli i uważnie zaglądałam do środka szukając osoby. Zauważyłam znowu cień. Pochodził z trzeciego pokoju. Był to pokój cioci.. Stała tam jakaś czarna postać przed lustrem. Nagle zauważyła mnie jak stoję w drzwiach. Wtedy się odwróciła i spojrzała na mnie. Po dłuższym czasie ściągnęła kaptur i ujrzałam jej twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz