niedziela, 10 kwietnia 2016

Początek Rozdział 6

 Powrót

 Szłam już długo, były tylko same drzewa i krzewy. Co jakiś czas jakaś małą wiewiórka przeskakiwała z gałęzi na gałęzi, nad moją głową. U stóp konarów drze ćwierkały wesoło małe ptaszki skacząc co jakiś czas z miejsca na miejsce. W sumie szłam tak od rana nie wiem jak długo, nie też w którą stronę dokładnie mam iść. Po prostu szłam przed siebie nie patrząc w tył. W końcu zaczęłam kojarzyć ścieżki. Przyśpieszyłam kroku i po krótszym czasie ujrzałam jaskinię ukryta za liśćmi. Bez wahania i dłuższego czekania weszłam do środka.
______________________________________________________________________________

 Czekaliśmy chyba jakiś tydzień. Nie było śladu po Mary. Nagle Sabi zerwała się z miejsca, w tym momencie zauważyłem jakiś cień. Nie myśląc dłużej wstałem. Po kilku sekundach ujrzałem Mary, była ona rozczochrana i brudna. Miała podartą bluzkę i spodnie.. Wyglądała jak by była tak jakby bezdomna. Widziałem że ledwo stoi na nogach więc szybko do niej podeszłam. Gdy byłem co raz bliżej zauważyłem że Mary już nie ma krótkich włosów. Wręcz odwrotnie, miała ona długie czarne włosy do pasa z różową pasemkom po prawej stronię.

-Gdzie byłaś? Co ci się stało?-Zaczęła pytać Sabi z lekkim niedowierzaniem jak Mary wygląda.

-J...a... By... Byłam...-Jąkając się próbowała nam coś powiedzieć ale nie mogła tego przełknąć. Widziałem jak się z tym męczy.

-Nie ważne, ważne jest to że wróciłaś.-Powiedziałem bez wahania zaprowadzając ją na krąg.

 Gdy już ją zaprowadziłem Sabi była przy niej, a ja z niechęcią odeszłem. Tak jak przedtem krąg zaświecił ale tym razem było inaczej. Oprócz tego że krąg uzdrowił Mary, po dłuższej chwili okazało się że ukończyła pierwszy etap. Symbol znaczący magię Ziemi inaczej postawy zaświecił się na kolor zielony i w tym czasie drugi się uniósł. Wtedy zaczęły się komplikację. Ten drugi symbol powinien świecić na kolor lekko białawy. Na początku tak było ale potem zrobił się czarny i upadł. Na ręce Mary ukazał się ten symbol ale tylko połowa. Gdy blask osłabł,a potem zniknął wtedy Sabi posmutniała, a Mary płacząc upadła na ziemię.

-Co się stało?-Zapytała  Sabi niepokojąc się

-Ja już nie mogę.-Wyszlochała Mary

-Jak to nie możesz, co się stało?-to mówiąc podleciała do Mary i lekko wytarła jej łzy.

-Wtedy gdy nagle zniknęłam zostałam porwana przez Fanty. Siedziąłam tam związana aż jakiś chłopak przyszedł i zaczął się nade mną znęcać. Wbił mi nóż w rękę. Potem udało mi się myślami zapanować nad ziemią i to mnie ocaliło od niego. Potem straciłam przytomność i obudziłam się w jakiejś chatce, i tam spotakłam przepowiednie, która powiedziała mi że zostałam otruta i mogłam zginąć ale udało jej się mnie uratować ale nie mogę iść do dalszego etapu nauki.-W tym momencie zasłoniła swoją twarz i zaczęła płakać.

 Bez wahania podeszłem do niej i przytuliłem ją mocno. Tuliłem ją kilka minut po czym wstała i ruszyła w kierunku domu. Sabi poleciała za nią, a ja postanowiłem wrócić do domu.

 Szłem lasem już jakiś czas. Ciągle myślałem o Mary.

- A ty co? Puściłeś swoją Mary.-Mówiąc to Adi wyleciał z jego kieszeni.

-Przestań!-Krzyknąłem i odtrąciłam go swoją ręką.

 -Nie wkurzaj się, takie życie. Miłość jest piękna.

-Ale ona mnie nie zauważa.-Powiedziałem i posmutniałem.

-Nie martw się w końcu kiedyś cię zauważy.

-Chyba szybciej uschnę z miłości niż ona mnie zauważy.

 Nie ciągnąłem już dłużej rozmowy, bo nie widziałem sensu. Po dłuższym czasie zobaczyłem już miasto. Adi szybko się schował, a ja poszłem do domu.
______________________________________________________________________________

Tym czasem w wieży lęku...

-Jak mogłaś jej pomóc.-Powiedziała czarna postać.

-Ich drogi się jeszcze przetną, jakby zginęła nie poznałaby swojego przeznaczenia i Adrien też.-Powiedziała przepowiednia.

-Tym razem ci odpuszczę ale Adrien ma ją zabić, a ty masz jej nie ratować. Nawet się nie waż mu przeszkadzać.

-Dobrze ich życie samo się potoczy. Wszytko jest zapisane w gwiazdach.-Powiedziała przepowiednia wychodząc z lekko oświetlonego pomieszczenia.

-Adrien!-Zawołała czarna postać

-Jestem!-Powiedział Adrian wchodząc do pomieszczenia.-Czego znowu chcesz?

-Nie mów tak do mnie.-Odezwała się ze złością czarna postać.-Masz ją dorwać i zabić tylko pamiętaj po jakiej stronię jesteś.

-Pamiętam, przecież nie przejdę na jej stronę.-Powiedział oburzony podejrzeniami czarnej postaci.

-Dobrze, wszystko jest możliwe, po prostu masz mnie słuchać i tyle. Pamiętaj nie rób niczego głupiego i bez mej wiedzy, szczególnie bez mojej wiedzy.

-Okey, mogę już iść?

-Tak idź, miej ją na oku.

-Okey.-To mówiąc wyszedł s pomieszczenia.

-W końcu i ona zginie, a ja wygram tą wojnę i ciemność będzie już zawsze.-To mówiąc sama do siebie czarna postać również zniknęła.
______________________________________________________________________________

 Szłam długo, w końcu dotarłam do domu. Sabi nic nie mówiła od kiedy wybuchłam płaczem w jaskini. Z resztą miałam to gdzieś, bo nie mogłam się z tym pogodzić. Weszłam więc cicho niestety nie wyszło mi to, bo potknęłam się o krzesło i narobiłam hałasu. W tym samym momencie usłyszałam ciche kroki. Postanowiłam sprawdzić kto to jest. Teraz już po cichu weszłam na korytarz i poszłam w stronę schodów. Wtedy stanęłam na chwilę, bo zobaczyłam cień. Byłam ciekawa kto to, więc ruszyłam na przód. Wtedy cień zniknął, nie czekając dłużej weszłam cicho po schodach. Były tam trzy pokoje, więc do każdego powoli i uważnie zaglądałam do środka szukając osoby. Zauważyłam znowu cień. Pochodził z trzeciego pokoju. Był to pokój cioci.. Stała tam jakaś czarna postać przed lustrem. Nagle zauważyła mnie jak stoję w drzwiach. Wtedy się odwróciła i spojrzała na mnie. Po dłuższym czasie ściągnęła kaptur i ujrzałam jej twarz.

sobota, 9 kwietnia 2016

Początek Rozdział 4

Zaginiona

 Minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Jutro zaczynam w końcu szkolenie ale nie wiem jak to połączę z normalnym życiem, to się dopiero okaże. Od kiedy otworzyłam tą Czakrę widzę świat inaczej. Szkoda tylko że nie mogę nikomu tego powiedzieć.

 Obudziły mnie kolorowe promyki wschodzącego słońca. Nagle usłyszałam jakiś dziwny hałas. Ktoś rzucał mi w okno małe kamyki. Wstałam i otworzyłam okno, na moje nieszczęście dostałam kamyczkiem w głowę. To mi przypomniało że dzisiaj mam szkolenie. Szybko wstałam, obudziłam Sabi, podeszłam do okna i je otworzyłam. W tej samej chwili poczułam lekki wietrzyk wiejący mi prosto w twarz, który wrzucał mi w tym samym czasie liście do pokoju więc je trochę przymknęłam by nie wpadały już mi do środka i wtedy spojrzałam w dół.

-Sorka, nie zauważyłem.-Powiedział Fabian z wymalowanych uśmiechem na twarzy

-W końcu, ile można czekać?-Powiedział Adi.

-Tym razem ci odpuszczę.- To mówiąc mrugnęłam i zamknęłam okno.

 Szybko się ubrałam w krótkie jeansy i zieloną bluzkę na ramiączka z uśmiechniętą buźką. Na nogi czerwone trampki. Włosy uczesałam szybko w warkocza, a na rękę założyłam frotkę. W końcu wole uniknąć pytań cioci na temat mojego znamienia na ręce. Po dłuższym czasie w końcu byłam gotowa i wyszłam z domu. Oczywiście jak zwykle nie wiedziałam gdzie mnie Fabian prowadzi. Szliśmy długo ale mam nadzieję że będzie warto. Przechodziliśmy przez mały mostek pod którym płynęła mała rzeczka szumiąc mi w uszach. Potem trochę się wspinaliśmy i weszliśmy do ukrytego wyjścia liśćmi do jaskini. Szliśmy jakieś 10 minut i ujrzałam łąkę do o koła. Byliśmy z każdej strony otoczeni górami, Sabi wiedziałam gdzie jest widziałam to po jej minie. Na środku łąki ujrzałam wielki skalisty krąg na którym były te same rysunki co na tamtym. Lecz różnił się od tamtego, bo był większy i wokół siebie miał duże skały.

-Tu będziemy ćwiczyć-Powiedziała Sabi podlatując do kręgu.

-Najpierw spróbujesz opanować magię Ziemi.-Powiedział Fabian wskazując na skalny krąg.

-Czas zacząć, stań tutaj.-To mówiąc Sabi podleciała i pokazała mi miejsce.

-Okey, a co teraz?-Mówiąc to stanęłam na wyznaczonym miejscu.

-Skup się teraz. Poczuj wszystkie wibrację i podnieś ten kamień.

 Skupiłam się, nie wiedziałam czy robię dobrze ale zaraz miało się to okazać. Wyczułam najróżniejsze wibrację aż w końcu dotarłam to wibracji kamienia. Wiem to dziwnie brzmi. Nie był on zbyt mały ani zbyt duży więc mam nadzieję że uda mi się go ponieść. Pomyślałam o kamieniu znajdującym się kilka metrów ode mnie, w moich myślach był tylko ten kamień i myśl że się podnosi. Nie świadomie zaczęłam wykonywać dziwne ruchy. Tak jakby taniec tylko trochę dziwny. Sabi patrzyła wraz z Fabianem i Adim z zachwytem na mnie. W końcu wszystkie moje myśli skupiły się na kamieniu. Spojrzałam teraz na niebo ale tam gdzie leżał wcześniej ni było go. Zaczęłam się rozglądać za nim, dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się że leży przy moich nogach.Nie wiem jak to się stało ale udało mi się.

-Fabian widziałeś? Udało mi się.-Zaczęłam skakać z szczęścia.

-Ja też to widziałam ale spróbuj bez tych swoich ruchów, okey?-Sabi gdy to powiedziała od razu z poważniała.

 Bez wahania uczyniłam to co chciała choć nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież zrobiłam to co miałam. Ponieważ teraz kamień był bliżej od razu wyczułam jego wibrację i skupiłam się tylko na nim. Spróbowałam go podnieść za pomocą tylko myśli, bez żadnych ruchów ale to było o wiele trudniejsze. Stałam tak przed nim i nic się nie działo. Od tego myślenia i skupiania się na tym durnym kamieniem zaczęła mnie głowa boleć więc przestałam na chwilę.

-Nie mogę tego zrobić, nie umiem.

-Ohhh Mary. umiesz to zrobić ale nie od razu ci wszystko wyjdzie.-Westchnęła Sabi lekko uśmiechając się do mnie.

-Okey, spróbuję.-To mówiąc westchnęłam.

 Od razu wróciłam do ćwiczeń. Niestety nawet pod koniec dnia nie umiałam podnieść tego głupiego kamyka nawet o kilka centymetrów w bok czy w górę. W końcu postanowiłam iść do domu. Fabian z Adim już dawno poszli, zostałam tylko ja, a Sabi też już była zmęczona więc zaczęłam się zbierać.

-Chodź już Mary, jutro też jest dzień.

-Poczekaj jeszcze chwilę-Nie mogłam przestać ćwiczyć.

-No chodź, bo ciocia będzie się martwić-Sabi nie odpuszczała i próbowała mnie przekonać, by wrócić do domu.

-Jeszcze chwilka, tym razem mi się uda. Ja się tak łatwo nie poddam.-Powiedziałam to dalej próbując ruszyć ten kamień.

-Widzę niestety. Jestem zmęczona i ty też, jutro ci się to uda.  A teraz chodź już.-Ciągnęła Sabi dalej i tym razem mnie przekonała w końcu zasługuję na odpoczynek.

 Ruszyłam więc w kierunku wyjścia z tej łąki. Akurat słońce już zachodziło, cały dzień spędziłam na podniesieniu małego kamyka. Jeśli wszystko będzie mi tak iść to nigdy się nie nauczę i nie uratuję świata. Jeżeli będzie mnie potrzebować. Najgorsze jest to że muszę jeszcze znaleźć pozostałą piątkę. Zbliżałam się już ku wyjściu, Sabi poleciała przodem więc już pewnie czekała na mnie po drugiej stronię. Oczywiście znając moje szczęście za nim opuściłam łąkę przewróciłam się o durny kamień. Upadłam na szczęście na trawę więc tak mocno nie bolało. Szybko wstałam gdy nagle tuż przede mną wyjście po prostu zniknęło. Zaczęłam krzyczeć ale bez skutków. Nagle w okół mnie pojawiła się mgła i widziałam tylko do o koła biel bez końca. Nagle ktoś mnie uderzył w głowę i straciłam przytomność.
______________________________________________________________________________

Kilka godzin później...

 Wszędzie było ciemno. Nic nie widziałam. Wiedziałam tylko że jestem gdzieś po ziemią. Wyczuwałam pełno wibracji małych, poruszających się szybko stworków. Niestety nawet gdyby było jasno w tej jaskini i tak bym nic nie widziała bo miałam gruby materiał zawiązany na twarzy, który przykrywał moje oczy. Ręce i nogi miałam zawiązane grubą liną i nie miałam szansy ucieczki. W tej samej chwili pomyślałam o Sabi, na pewno się o mnie martwi. Nagle usłyszałam poruszającą się w oddali postać, która się do mnie zbliżała.

-Kim jesteś.-Zapytałam cicho drżącym głosem.

-Twoim największym koszmarem.-Odpowiedziała mi istota zbliżając się co raz bliżej-Jestem Fanta, a to jest więzienie.

-Wypuść mnie i to już.-Zaczęłam się szarpać ale liny jeszcze bardziej się ścisnęły.

-Nie wierć się jeśli chcesz przeżyć.-Powiedziała Fanta tym swoim ochrypłym głosem, mrożącym krew w żyłach.

 Nagle poczułam jak się do mnie zbliżyła. czułam jej oddech na karku. Czułam jej ciepłe miękkie futerko. Fanta była małym stworzeniem ale groźnym i umiała panować nad magią. Każda z nich miała inny dar a razem były nie pokonane więc jak ja z tond ucieknę.

 Postanowiłam dalej nasłuchiwać czy Fanta jeszcze tu jest ale najwidoczniej poszła. Niestety nie po koiły mnie te czarne wibrację. Nigdy ich nie czułam. Czyżby to była ta wiedźma Mon? Tego nie wiedziałam i wolałam się nie przekonywać na własnej skurzę. Postanowiłam skupić się na tym by się z tond wydostać. Co prawda nie umiałem panować nad ziemią ale spróbuję. Bez dalszego rozmyślania skupiłam się na otaczających mnie kamykach, skałach, korytarzach i ścianach skalnych wyrzeźbionych przez Fanty. Zaczęłam myśleć o skałach unoszących się i o wyjściu. Myślałam już tylko o tym.
______________________________________________________________________________

W tym samym czasie...

 Postanowiłem wrócić na łąkę i zobaczyć czy Mary jest tam jeszcze. Szłem przez dłuższy czas, ku zdziwieniu zobaczyłem Sabi przed wejściem.

-Na co czekasz, gdzie Mary?-Zapytałem rozglądając się za Mary.

-Czekam na nią, zaraz powinna przyjść tak przynajmniej mówiła.-Westchnęła  Sabi.

 Postanowiłem pójść zobaczyć gdzie ona jest. Gdy dotarłem tam , postanowiłem się za nią rozejrzeć. Poszłem na łąkę, potem do kręgu, nawet przy rzece ale nigdzie jej nie było. Ponieważ słońce już zachodziło i kolory znikały, wiedziałem że zaraz zapadnie zmrok. Postanowiłem szybko się z tond wynieść.

-I co nie ma nie ma jej, mówię ci uciekła.-Powiedział Adi wylatując z jego kieszeni.

-Na pewno nie, jest tylko jedno wyście, Sabi by zauważyła.-Zaprzeczyłem.

-Może została porwana, kto to wie, kto to wie?

-Nie, ja wiem, a ty się nie wtrącaj.-Zaprzeczyłem ponownie i skierowałem się z powrotem do wyjścia by pogadać z Sabi.

-Uuu czyżbyś się w niej zakochał?-Adi szybko mnie zatrzymał i spojrzał mi prosto w twarz.

-Nie, tak, może, nie wiem...-Mówiąc to jąkałem się i zakończyłem temat.

 Najgorsze było to że nie wiem gdzie jest Mary, a w niej cała nadzieja, Szybko wróciłem i opowiedziałem wszystko co widziałem Sabi.

-Nie ma jej tam.

-Jak to nie ma, to nie możliwe.

-Sprawdzałem, pusto.

-Dobrze-Westchnęła-Spróbuję ją znaleźć.

-Ale jak?-Patrzyłem na nią i nie wierzyłem w to co słyszę.

-Jestem z nią tak jakby połączona i mogę spróbować wyczuć jej energię lub chociaż wibrację jej magii-Sabi skupiła się, przez dłuższy czas nic nie mówiła gdy nagle otworzyła oczy i posmutniała.-Nie ma jej. nie mogę jej wyczuć. To nie dobrze że zniknęła, to bardzo nie dobrze.

-Co teraz będzie. Bez niej jesteśmy zgubieni.-Westchnąłem i skierowałem wzrok w głąb lasu  gdzie nie było już nic widać i zastanawiałem się gdzie ona może być.
______________________________________________________________________________

Tym czasem na wieży lęku...

-To da nam trochę czasu, oby tylko nam nie uciekła, przepowiednio pokaż mi ją.-Rozkazała czarna postać śmiejąc się złowieszczo sama do siebie.

-Już się robi.-Przepowiednia odpowiedziała szybko podchodząc do lustra.

 Natychmiast ukazała się Mary, była związana. Było ciemno ale można dostrzec jej przerażenie. Była w ciemnej jaskini, a co jakiś czas przechodziła koło niej Fanta sprawdzając czy dziewczyna siedzi spokojnie.

-Adrien choć no tu na chwilę.-Krzyknęła czarna postać kierując wzrok na chłopaka o blond włosach stojącego przy wejściu.

-Tak mamo?-Powiedział Adrian podchodząc do czarnej postaci.

-Masz zadanie musisz zgładzić tą dziewczynę, jak ci się uda dostaniesz nagrodę. Nie zawiedź mnie.

-Dobrze.-To mówiąc pobiegł i znikł w wyjściu.

 W tym samym czasie gdy Adrien zniknął czarna postać zwróciła się do przepowiedni.

-Co ona robi, sądziłam że nie umie jeszcze panować nad magią myślami.

-Nie umie, próbuję lecz jej to nie wychodzi, czuje jej energię choć jest skupiona nie morze poukładać swojego przepływu energii, coś ją blokuję.-Powiedziała przepowiednia ochrypłym głosem.

-A ja na szczęście wiem co i nikt by się tego nie spodziewał.-Odpowiedziała śmiejąc się złowieszczo.

 Nagle obraz znikł, a czarna postać oddaliła się na kilka metrów.

-Nikt by się nie spodziewał że to więź tego chłopaka jak mu tam było, ah tak Dawid... Nie wie że ten chłopak coś do niej czuję i przywiązał ją do ziemi tym samym jest do niego przywiązana. Tylko jego śmierć uwolni ją i odblokuję jej energię życiową.-Powiedziała czarna postać spoglądając w kierunku lustra, na którym było odbicie. Ne było widać jej twarzy tylko czarną pelerynę, którą narzuciła na siebie i nikt nie wie kim ona jest, i po co to zrobiła.

-Ale ona jest zbyt do niego przywiązana.-Powiedziała przerażona przepowiednia.

-Wiem, dlatego to nie nastąpi.-Czarna postać zaśmiała się i oddaliła się od przepowiedni.

 Gdy już słońce zachodziło na wieży lęku nie było widać wesołych radosnych kolorów lecz kilkaset odcieni szarości wchodzących przez okno do środka. Niestety na wieży lęku wszystko co kolorowe traciło swoje radosne kolory i stawało się  pogrążone w smutku. Gdy słońce zaszło zapadł zmrok.. Już nic nie było widać, wieże i to co otaczało wieże ciemność, i zapadła noc.
______________________________________________________________________________

sobota, 2 kwietnia 2016

Początek Rozdział 5

 Droga

 Nie wiem ile dni minęło. Po kilku dniach, a może nawet po kilku godzinach straciłam orientację i poczucie czasu. Nadal siedzę w tej jaskini, a Fanty mnie pilnują. Nie wiem ile ile będę tu jeszcze siedzieć, ile spędzę godzin, dni, tygodni, a może nawet i miesięcy. Nie wiedziałam nic oprócz tego że nie nadawałam się na tą wybraną dziewczynę, która ma kogoś tam pokonać. Nagle usłyszałam głośne stawianie stóp. Nie wiedziałam kto to albo co to ale Fanta to na pewno nie była.

-No nareszcie znalazłem cię.-Powiedział nieznajomy głos.

-Kim jesteś?-Szybko bez namysłu zapytałam.

-Sama zobaczysz.-To mówiąc obca postać podszedł do mnie i ściągnął mi z oczu chustę.

 Ujrzałam chłopaka, był w moim wieku albo i starszy. Był on brunetem, miał on krótkie kręcone włosy, które były w nieładzie. Oczy miał zielone, a na czubku głowy nosił czarną chustę. Ubrany był w czarne podarte jeansy i bluzkę, na której była narzucona czarna jeansowa bluza. W ręku trzymał ogień. Chwila, ogień!

-Kim ty jesteś?-To mówiąc wpatrywałam się w ogień, który miał w ręce.

-W swoim czasie się dowiesz albo i nie.-To mówiąc podszedł do mnie i wyciągnął nóż.

-Zostaw mnie, nie zbliżaj się!- Wykrzyknęłam i zaczęłam się wiercić.

 Nieznajomy  był co raz bliżej, a w jego oczach widziałam co zamierza. Nagle rzucił się na mnie z nożem, a ja nie wahając się przeskoczyłam obok tak by jego nóż nie zrobił mi krzywdy ale by przeciął liny. Zauważył co planuję ale było za późno,nie wyhamował i nożem rozciął liny uwalniają moje ręce i wpadając na ścianę. Bez wahania szybko wzięłam nóż i rozcięłam sznur przy nogach. Nie wahając się dłużej  szybko wstałam i zaczęłam biec. Nie wiem do kąt, po prostu biegłam przed siebie, Nagle nie wiadomo z kąt tuż przede mną wyskoczył ten nie znajomy chłopiec.

-Ty skubana, nie uciekniesz mi.-To mówiąc zatrzymał mnie i złapał mnie za ręce po czym od razu zawiązał mi ręce z tyłu pleców.-Nie szarp się i tak nie uciekniesz.-Zbliżył się do mnie, czułam jego oddech na mojej twarzy.

 Wyjął nóż i od razu zaczął powoli mnie ciąć wzdłuż rąk. Strasznie bolało. Zaczął mi przesuwać nóż w górę w kierunku szyi. Zaczęłam się wiercić i pogarszać sytuację, nagle wpadłam spojrzałam prosto w oczy tego chłopca. Widziałam w jego oczach przyjemność z mojego cierpienia, z mojego bólu. Nagle szarpnął mnie, wpadłam na niego, przybliżył się do mnie jeszcze bliżej i bliżej. Widziałam jego zielone oczy i nienawiść w oczach. Jego usta były blisko moich. Czułam na policzkach każdy jego zimny oddech. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Ten chłopiec puścił mnie i spojrzał dziwnie na mnie. Spojrzałam na swoją bluzkę z ciekawości, świeciła. Poczułam jak światło ogrzewa mnie od środka. Nagle moje krótkie włosy zaczęły się świecić, ograniczyły widoczność. Gdy zgasły już nie były krótkie tylko długie czarne z różową pasemkom. Dosięgały mi niżej niż biodra, razem z chłopcem o zielonych oczach patrzeliśmy co się stało. Nagle kamienie wokół nas zaczęły się unosić, Ułożyły się wokół nas tworząc krąg wirując wokół, zaczęły się do nas zbliżać, a my nie chcąc dostać zbliżaliśmy się do siebie, aż wreszcie znowu patrzyłam w jego wielkie oczy. Nie widziałam w jego oczach strach, zdziwiłam się. Postanowiłam się skupić i zatrzymać te kamienie. Myślałam tylko o tym. Nagle ku zdziwieniu przestały wirować i opadły, a skała obok rozdzieliła nas. Już go nie widziałam, widok zasłoniła mi skała zamykając przejście między mną, a chłopcem. Zrobiło się ciemno, już nic nie widziałam. Poczułam dziwne uczucie z mojej rany od noża, którą zrobił tamten chłopak. Nie widziałam jej ale czułam jak tracę równowagę i upadam na kolana. Czułam jak mi się kręci w głowie , jak mi jest nie dobrze. W tym samym czasie straciłam przytomność.
_________________________________________________________________________________

Tym czasem w wieży lęku...

-Co teraz są rozdzieleni.-Powiedziała ochrypłym głosem przepowiednia.

-Nie martw się, oni są połączeni.-Powiedziała czarna postać śmiejąc się złowieszczo.

-Ale jak?

-Ich drogi jeszcze się spotkają. Przyjdzie taki dzień kiedy stoczą ze sobą walkę.-Powiedziała czarna postać po czym odwróciła się do przepowiedni tyłem i podeszła do okna.

-To znaczy jeden umrze.-Powiedziała przerażona przepowiednia.

-Tak, tylko jeden z nich może żyć.-Czarna postać zaczęła się śmiać po czym spojrzała w stronę przepowiedni.-Ona musi zginąć.

-Ale jak Adrien zginie?

-To nie możliwe, ona nie ma tyle siły by kogoś zabić. Po za tym teraz jest osłabiona przez eliksir, którym tamten nóż był oblany.

-A więc ona straci moc?

-Tak straci moc, wątpię by ktoś ją uratował.-Zaśmiała się czarna postać i zniknęła z widoku za murem.
_________________________________________________________________________________

Obudziłam się w jakimś starym domku i to drewnianym. Ne wiedziałam co się stało, co ja tu robię i jak tu trafiłam. Nie wiedziałam nic. Nagle małe drewniane drzwi skrzypiąc otworzyły się, weszły dziwna stara postać.

-Kim jesteś?-Zapytałam lekko siadając.

-Nie znasz mnie jestem przepowiednia, a ty jesteś naznaczona.-Kontynuowała przepowiednia.-Twoja podróż się dopiero zaczyna, nie ufaj nikomu , a chłopak który przed kilkoma dniami cię pociął spotka cię jeszcze.
-Nie mam zamiaru on mnie zabije.-Natychmiast posmutniałam i spuściłam głowę w dół.

-Twa droga nie raz przetnie się z jego drogą twoja przyszłość jest z nim połączona lecz uważaj ostrzegam cię nic nie jest takim jakim się wydaję.-Po tych słowach zniknęła.

 Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Została jedynie lekka mgła. Nie wiedziałam co mnie czeka i nie rozumiałam jej słów, które kierowała do mnie. O co jej chodziło i to że moja droga nie raz przetnie się z jego. To nie możliwe, to nie jest prawda.

Początek Rozdział 3

   Prawda

 Minął już prawie tydzień, a moja ciocia wciąż szuka nowego domu. Ma już kilka ofert i propozycji ale nie może się zdecydować. Prawdopodobnie przeprowadzimy się do Szklarskiej Poręby gdzie będę chodzić do szkoły. I może przy okazji sobie coś przypomnę z dzieciństwa, a Fabiana już nigdy nie będę musiała oglądać. W końcu ciocia zdecydowała się na mały domek w Szklarce, który ma piwnice, parter, pierwsze piętro i poddasze oraz wielki ogród i taras. Jest on z zewnątrz pokryty ładnym, ozdobnym biało-brązowym drewnem. A ogród jest duży i na środku ma białą altanę. Ciocia powiedziała że będę mieć pokój na poddaszu, bo jest duże i będę miała swobodę. Już się nie mogę doczekać nowego domu i szkoły. W końcu wyrwę się z tej dziury.

 Minęły nie całe 3 dni i już byłam wraz z ciocią gotowe do przeprowadzki. Jechałyśmy długo, bo w końcu na drugi skraj Polski. Po drodze widziałam dużo miast takich jak Poznań, Kalisz, Wrocław i jeszcze wiele mniejszych miast. Dotarłyśmy tam wieczorem gdy słońce już zachodziło, a kolory zanikały i robiło się ciemno. Nareszcie przed zmrokiem zdążyłyśmy się rozpakować, a ja przy okazji przygotowałam się do nowej szkoły. Ogólnie mój pokój był średni. Były tam dwa duże okna i piękne zasłony wraz z szafą, stolikiem, biurkiem i komodą. Po dłuższym czasie postanowiłam się położyć by się wyspać do pierwszego dnia w nowej szkole. Obudził mnie lekki zapach jajecznicy z boczkiem. Otworzyłam oczy i usiadłam, była to ciocia która przy niosła mi śniadanie. Szybko zjadłam i ubrałam się w czarne jeansy i zieloną bluzę. Na nogi założyłam czarne trampki, wzięłam torbę i wyszłam do szkoły. W drodze do szkoły podziwiałam piękne widoki wschodzącego słońca i nasłuchiwałam śpiewów ptaków oraz małych strumyczków przepływających koło drogi. Po dłuższym czasie doszłam. Była to raczej mała szkoła i była tak samo z zewnątrz pokryta drewnem. Ta szkoła była skromna i miło się na nią patrzyło. Nagle zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcje więc postanowiłam szybko znaleźć moją sale lekcyjną. Szybko spojrzałam na plan lekcyjny i weszłam do sali numer 3. Wszyscy już siedzieli, postanowiłam się zaszyć z tyłu klasy. Gdy przechodziłam wzdłuż klasy do ostatniej ławki zwróciłam uwagę na chłopaka o blond włosach, który krył się za książką. Nie zwracając na to usiadłam na swoim miejscu wtedy akurat weszła nauczycielka.

-Witam wszystkich, mamy dzisiaj nową uczennice Mary. Gdzie jesteś? - Lekko podniosłam rękę, pani od razu mnie zauważyła i się uśmiechnęła, potem zwróciła się do chłopca kryjącego się za książką.

-Fabian po lekcji oprowadzisz nową koleżankę, a teraz otwórzcie na 124 stronie swoje podręczniki.

 Co? Znowu on, on mnie chyba prześladuje, a sądziłam że będę mieć spokój ale teraz mogę sobie o tym pomarzyć. Co on sobie myśli? Nie był by wstanie ukrywać się za tą głupią książką. Co on w ogóle tu robi? Przez całą lekcję gapiłam się na niego jak głupia i myślałam czemu się przeniósł do tej szkoły. Z myśli ocknął mnie dzwoniący dzwonek, który kończył lekcje. Fabian od razu do mnie podszedł i pokazał mi że mam iść za nim. Przyśpieszyłam kroku i jak wyszliśmy od razu napięcie się do niego odwróciłam.

-Co ty sobie wyobrażasz? Zostaw mnie w spokoju i nie nachodź mnie już!

-Uspokój się.- Próbował mnie uciszyć ale bez skutków.

-Nie odzywaj się do mnie i nie dotykaj mnie. Mam ciebie dosyć.- To mówiąc szybko odeszłam od niego i skierowałam się w kierunku domu.

 Byłam oburzona, pierwszy dzień w szkole i już mam dosyć. Tak rozmyślając szłam do domu. W połowie drogi zobaczyłam Fabiana wchodzącego do lasu. Postanowiłam zobaczyć gdzie on idzie. Szłam tak za nim, czas dłużył mi się niemiłosiernie. Gdy nagle zorientowałam się że tu kiedyś byłam. To miejsce jest z moich snów. Nie daleko stąd przewróciłam się wtedy. Byłam co raz bardziej zaciekawiona gdzie on idzie. Nagle stanął i się odwrócił, na szczęście zdążyłam się schować. Rozejrzał się i z powrotem odwrócił się do mnie plecami. Naglę jedną ręką podniósł zasłonę z liści do jaskini i do niej wszedł. Bez wahania poszłam za nim. Było tam ciemno i już nie widziałam nic. Więc szłam po prostu przed siebie. Przez długi czas czułam jak idę w górę potem szłam prosto. Korytarze zaczęły się robić co raz mniejsze. W końcu zauważyłam małe światełko co oznaczało wyjście. Przyśpieszyłam kroku i po paru minutach wyszłam. To nie była już jaskinia ale wielka grota. Spojrzałam przed siebie, by zobaczyć gdzie jestem. Gdy tylko podniosłam głowę ujrzałam miasto u podnóżach i te dziwne stworki podobne do tego co mi Fabian pokazywał. Nagle ujrzałam Fabiana na jakimś kręgu. Bez wahania szybkim krokiem podeszłam do niego. Ku mojemu zaskoczeniu on się mnie spodziewał. Gdy tylko weszłam do kręgu on wszedł i został tylko jeden stworek. Nagle krąg zaświecił, a ja upadłam. Nie wiedziałam co się dzieje. Po dłuższym czasie głowa zaczęła mnie boleć. Przed oczami pokazywały mi się różne urywki z mojego życia. Nagle przypomniałam sobie wszystko co mnie spotkało gdy miałam 9 lat i że rodzice mnie zostawili tego samego dnia. Chciało mi się płakać. W tej samej chwili spojrzałam na nadgarstek, był tam ten krąg ale jakoś wcześniej go nie widziałam.

-Nie bój się mnie. Wiem że dużo przeszłaś Mary.-Powiedziała Sabi podlatując do mnie wskazując na nadgarstek-Ten znak to Czakra Ziemi, 7 lat temu powinnaś zacząć szkolenie ale uciekłaś. Gdybyś została nic by się takiego nie wydarzyło. W czasie 16 urodzin w pełni powinnaś z nich wszystkich korzystać ale tak się nie stało. Dlatego w 16 urodziny nie panowałaś nad tym co robisz.-Ciągnęła dalej ale ja tego nie mogłam słuchać, nie mogłam zrozumieć, po prostu się bałam.

 Chciało mi się płakać. Bez wahania znowu chciałam uciec tak jak przed kilkoma latami. Szybko podążyłam w stronę wyjścia z łzami w oczach. Sabi wiedziała co chce zrobić a mimo to nie zatrzymała mnie i wiedziała też że nie może mnie siłą trzymać więc mnie puściła. Byłam już prawie przy wyjściu gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się, był to Fabian. Patrzył na mnie z tymi swoimi zielonymi oczami i z smutkiem na twarzy. Chciało mi się co raz bardziej płakać. W tej samej chwili odwróciłam się z powrotem do wyjścia. Fabian to widząc pociągnął mnie jeszcze mocniej za rękę do tyłu.  Straciłam równowagę i wpadłam w jego ramiona. Bez wahania przytulił mnie mocno. Nie wiem czemu ale się nie wyrywałam. Może dlatego że strasznie się czułam i potrzebowałam żeby ktoś mnie tak mocno przytulił. Po dłuższym czasie trochę się uspokoiłam, a Fabian to wyczuł.

-Uwierz mi, to nie takie straszne jeśli ma się kogoś na kim można polegać-To mówiąc puścił mnie z swoich rąk i spojrzał na krąg.

-A skąd mam to wiedzieć, skąd ty masz to wiedzieć? Ja straciłam wszystko, rozumiesz wszystko!-To mówiąc upadłam na kolana, na ziemię, byłam strasznie smutna i zła na siebie.

-Chodź, będę przy tobie, obiecuję nic ci się nie stanie.-Mówiąc to podął mi rękę bym wstała.

 Wstałam i poszłam za  nim. Sabi od razu zauważyła że wróciłam i kazała mi stanąć w kręgu, bo inaczej nie poradzę sobie z moją "Magią". Bez wahania weszłam, a Fabian stał tuż obok ale za kręgiem i patrzył na mnie z tym swoim uśmiechem. Nagle tak jak kiedyś ten jeden symbol za świecił, a Sabi podleciała do mnie.

-Tak jak ci już wspominałam jest to pierwszy stopień. dokładnie Czakra Postawy, a dla ciebie to coś więcej to Czakra Ziemi. Czakra Ziemi znajduję się u podstawy kręgosłupa. odpowiada za Przetrwanie, a blokuje ją Strach.- Sabi ciągnęła dalej, a ja próbowałam się z tym pogodzić- Żeby ją otworzyć musisz poznać swoje lęki, zajrzeć w głąb czego tak naprawdę się boisz i stanąć im na przeciw, udowodnić że to co widzimy nie jest prawdą! Następnie je odrzuć i zdecyduj stanowczo by nigdy nie pozwolić się im opętać.

Bez zastanowienia kiwnęłam głową i usiadłam tak jak do medytacji. Zaczęłam myśleć, najbardziej się bałam że zostanę sama i że nie podołam zadaniu, które spoczywa na moich barkach. Gdy tylko je odrzuciłam poczułam lekki i świeży powiew wiatru. Otworzyłam oczy i w tym samym czasie symbol zgasł. Ja nadal siedziałam i w tym czasie poczułam dziwne wibracje. Widziałam wszystko wokół mnie , nawet nie musiałam się obracać. Wiedziałam jak jest po za jaskinią na świeżym powietrzu, jak się ciągną korytarze wzdłuż gór. Nie mogłam w to uwierzyć to było coś wspaniałego, nie ma słów by to opisać. Sabi i Fabian widzieli mój zachwyt, a Sabi cichutko się zaśmiała.

-Będziesz tu musiała wracać każdym razem gdy ukończysz dany etap szkolenia by zacząć kolejny ale ostrzegam cię nie możesz tego nikomu powiedzieć nawet cioci. Fabian będzie ciebie pilnować.

-A jak ja mam się tego nauczyć, przecież samo mi nie przyjdzie.

-Ja będę ciebie uczyć, ja idę z tobą, bo od tej chwili tak jakby jesteśmy połączone. Będę ciebie uczyła i dawała rady, a Fabian będzie ciebie pilnować i nauczy cię podstaw Kung Fu byś mogła się obronić nie używając magi.

Nic nie mówiąc uśmiechnęłam się, mam tylko nadzieje że nikogo nie zawiodę bo tego nie przeżyje i to dosłownie. Teraz już inaczej patrzę na świat, w końcu mam swoją szansę. Już wiem gdzie jest moje miejsce, i ze wszystkich sił postaram się. Razem z Fabianem, jego stworkiem Adim i z Sabi wyszliśmy z tajemniczego miejsca mając nadzieje że szybko tam wrócimy.
______________________________________________________________________________
Tym czasem na wieży lęku...

  Pokój znajdujący się na samym szczycie wierzy, którą przykrywa kołdra czarnych chmur jest położona w najciemniejszym i najwyższym punkcie świata. Na górze Czarnej Doli. Żeby się tam dostać trzeba przejść kilkaset kilometrów przez Czarną Puszczę, potem przez las Niewiedzy. Gdy ktoś to przejdzie dochodzi do wieży lęku i musi przejść 120 pięter niebezpiecznych pułapek, których nikt nigdy nie przeszedł. Najwięcej odważnych ginęło z głodu lub zostali pożarci w labiryncie strachu gdzie wszystko jest inne. Na końcu tych wszystkich przeszkód znajduję się potwór, który pilnuję wejścia i wyjścia do sali tronowej. Jest ona cała pokryta kurzem i jest niezadbana. W samym centrum znajduję się tron, który należy do czarnej postaci stojącej w tej chwili koło tronu przy przepowiedni nie daleko swojego zwierciadła.

-Wasza okropność, obawiam się że twój czas nadszedł.-Powiedziała przepowiednia stojąca obok postaci w czarnym płaszczu zasłaniający jej twarz.

-Nie, przez tyle lat trzymałam ją od tego że nie da rady, cały świat będzie mój, a ona nie da rady ze mną wygrać- Z pewnością powiedziała czarna postać.

-Skąd wasza okropność ma pewność?

-Wiem, bo nawet jak by chciała nie pokona mnie. Znam ją zbyt dobrze i nawet jeśli wszystko opanuję szybko i będzie chciała mnie pokonać jej strach będzie większy od niej, a wtedy to ja ją dopadnę.-Powiedziała czarna postać i poszła w stronę swojego lustra oddalając się od swojej wiernej przepowiedni.-Pokaż mi ją gdzie teraz jest-Wypowiadając te słowa na lustrze ukazała się Mary i Sabi.-W końcu cię dorwę Sabi, a Mary zapomni o wszystkim i ja wygram tą wojnę.-To mówiąc czarna postać oddaliła się i zniknęła z widoku przepowiedni w krętych korytarzach.
______________________________________________________________________________